Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Oblężenie u wrót węża, czyli o sytuacji rdzennych mieszkańców Andamanów
dodano 04.01.2008
Los pojedynczego organizmu zawsze pozostaje losem ogółu. Tam gdzie dziś obraca się w niwecz prawa pojedynczej istoty jutro płonąć będą prawa milionów.
Adaptacja Onge do warunków społeczeństwa rolniczego daleka była od edukacyjnej sielanki. Członkowie plemienia często bywali zmuszani wbrew swej woli do pracy na plantacjach, gdzie sprowadzeni do rzędu niewolniczych robotników otrzymywali jedynie ekwiwalent w postaci pożywienia. Lata rządowej kurateli nadwątliły samowystarczalność Onge zdając ich na łaskę rządowych przydziałów. Kompilacja chorób, które wyniszczały Wielkoandamańczyków, w czasie ekspansji osadników oraz procesu asymilacyjnego zsunęły się z gorzkim łoskotem na społeczność Onge. Spośród 670-osobowej populacji Onge z początków XX wieku pod koniec stulecia pozostała niespełna setka by do około roku 2006 uplasować się na poziomie 117 osób.
Obszar zamieszkiwany dziś przez Onge stanowi zaledwie trzecią część pierwotnego terytorium plemienia. W latach 90-dziewięćdziesiątych administracji wysp udało się przekonać większość Onge do przenosin do Dugong Creek gdzie ulokowano większy rezerwat plemienny zaopatrzony w szkoły, laboratoria i policję. Nie wszyscy jednak przystali na hojną propozycję urzędników. Grupa około 20 Onge odrzuciła sugestie wybierając życie w starym rezerwacie South Bay utworzonym przed 40 laty aby asymilować tubylców. Przykład tej niewielkiej grupy pokazuje, że lata negatywnych doświadczeń odcisnęły głębokie piętno w świadomości Onge z drugiej zaś sygnalizuje, że wbrew wszystkim przeciwnościom krajowcom udało się unieść wiele elementów swej tożsamości i kultury.
Gdy na przełomie XX/XXI wieku Patrick Bernard odwiedził South Bay, jego oczom ukazała się opuszczona wioska z ustawionymi szeregowo drewnianymi domami – dar od administracji – mający jawić się jako przepustka do nowego, lepszego świata. Po wylądowaniu na brzegu towarzysząca mu ekipa telewizyjna, ani on sam nie zastał żywej duszy. Mieszkańcy wioski chcąc uniknąć kontaktu, śladem andamańskiego zwyczaju wycofali się w głąb leśnej głuszy. O obecności Onge zaświadczały jedynie tradycyjne szałasy i wypalone ogniska. Te pierwsze, wciąż w użytku na tle drewnianych, gramatycznie rozstawionych domostw stanowiły pieczęć wyboru odciśniętą przez niewielką grupę Onge – wciąż trwającą przy elementach tradycyjnego życia wbrew projektom asymilacyjnym mającym na celu ich wypłowienie.
SENTINELCZYCY
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW