Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Oblężenie u wrót węża, czyli o sytuacji rdzennych mieszkańców Andamanów
dodano 04.01.2008
Los pojedynczego organizmu zawsze pozostaje losem ogółu. Tam gdzie dziś obraca się w niwecz prawa pojedynczej istoty jutro płonąć będą prawa milionów.
Z miesiąc na miesiąc każdego roku kontynuowano próby okiełznania tubylców poprzez zdobycie sobie zaufania za pośrednictwem misji kontaktowych, które odwiedzając obozowiska Jarawów na wybrzeżu zasypywały tubylców szeroką gamą podarków – wśród, których ci upodobali sobie między innymi ryż. Odsiecz wizytom niezwykle hojnych i miłych gości niosła tylko pora deszczowa podczas, której Jarawowie wycofując się w głąb lasu pozostawali w dużym stopniu niedostępni.
Pomimo niezwykłej koncentracji obecności zewnętrznej u progu XXI wieku Jarawowie nadal pozostawali niedostępni z dumą i prostotą ducha demonstrując prawo do decydowania o obliczu rodzimego terytorium. Trwało to aż do roku 1997. Wtedy to nieoczekiwanie niektórzy Jarawowie zaczęli opuszczać swoje obozowiska pojawiając się w miejscach uczęszczanych i zamieszkiwanych przez osadników. Pękła kurtyna wiecznej izolacji. Tubylcy, budząc swą nagością rozbawienie wiejskich osadników kolonii wypraszali teraz jedzenie, ubrania i metalowe narzędzia, nieświadomie narażając się na ryzyko śmiertelnie niebezpiecznych chorób.
Według niektórych komentarzy nagła zmiana podejścia Jarawów miała nastąpić z niezrozumiałych względów. Spoglądając jednak na wydarzenia i politykę ostatnich 30 lat poprzedzających bezpośrednio rok 1997 przyczyny rozłamu wśród tubylców mienią się jaskrawym światłem oczywistości. Pochód w równej mierze tyleż stopniowy i zorganizowany co nieregularny i gwałtowny przez ćwierć wieku utrzymywał wśród Jarawów nieustające poczucie zagrożenia i najazdu zaś akty trwałego najazdu i zaboru ziemi pod osadnictwo i budowę drogi głównej zacieśniały krąg wokół tubylców zmniejszając ich rodzime terytoria; pchając jednocześnie ku konfrontacji ze światem zewnętrznym.
W obliczu drapieżnych i łaknących poczynań od strony lądu jakiż niebywały kontrast stanowić musieli dla Jarawa ci niezwykli ludzie co jakiś nas odwiedzający na łodziach nabrzeżne obozowiska tubylców zasypując je od tak niezliczoną rzeszą podarków i prezentów. Ta pozorna filantropia leżąca u podstaw omawianych już wcześniej misji kontaktowych wprowadzała poważne zaburzenia w relacji i wyobrażeniach świata zewnętrznego. Niezwykła i bezinteresowna hojność przybyszy na łodziach – będąca tak naprawdę wykalkulowaną częścią polityki podporządkowania Jarawów – budowała pewne zaufanie wobec tego co wcześniej było Jarawom obce i co należało prewencyjnie zwalczać bądź unikać. Na murach zdroworozsądkowej izolacji zaczęły pojawiać się głębokie rysy….
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW



















