Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Raj na Ziemi
dodano 03.08.2009
Lekko surrealistyczne opowiadanko.
To samo mówił i Lary, gdy tylko widział uprawiającego agitację religijną Smyfa, podczas przerwy na korytarzu -gdzieś między pomalowanym na stalowo koszem na śmieci i ogromną blaszaną popielniczką na niezwykle długiej nóżce. Smyf stał pomiędzy grupkami palaczy w tych swoich okropnych i dawno niemodnych butach sprzed trzydziestu lat i starym wytartym garniturze. Stał tam jak bocian na tych swoich chudych jak patyki nogach, zaledwie jakieś pól metra od okna i machał długimi rękami niby skrzydłami [tak jakby chciał za chwilę wylecieć przez okno i pofrunąć do nieba] coś wykrzykując w kierunku palaczy, na co niektórzy odpowiadali mu - e Smyf, uważaj bo zaraz wylecisz przez okno - i wtedy reszta palących wybuchała śmiechem, a Smyf robił co mógł żeby ukryć zażenowanie malujące się na jego twarzy. Lub co gorsza kiedy Lary przyłapał go na rozmowach podczas godzin pracy. Mówił wtedy zwykle: - wy mi tu Smyf nie agitujcie, jak nie chcecie pracować to jedźcie do Londynu, zwińcie w tubę gazetę, i tam w parku wygłaszajcie swoje mowy. Praca to nie wiec. Zrozumiano? - A zawstydzony Smyf, malejący nagle wobec władzy szefa, schodził z nieba, no może nie z nieba, ale z cokołu pomnika na ziemię i odpowiadał ściszonym pozbawionym profetycznego brzmienia głosem – zrozumiano – Mało tego odpowiadał tak cicho, że prawie nikt tego nie słyszał, poza nim samym oczywiście i jego szefem.
Kiedyś wezwał w końcu na rozmowę, jednego z „badaczy”, pracującego w firmie na dość ważnym i odpowiedzialnym stanowisku i naradzał się z nim co ma zrobić z tym całym „cholernym, zakręconym Smyfem”. I tu muszę dodać, że poglądy religijne ani polityczne Smyfa, nie obchodziły Larego zupełnie, po prostu nie cierpiał brzydkich, starych i nieatrakcyjnych ludzi, i nie dlatego żeby coś do nich miał, ale dlatego że z ich powodu sprzedaż w firmie mogła by zacząć spadać, czego się panicznie obawiał.
Laremu bowiem w nocy śniły się koszmary, koszmary w których jego firma upadała z powodu braku klientów, a on, przyzwoity w gruncie rzeczy i przyjaźnie do ludzi nastawiony Lary, zostawał bankrutem. Kierownik oczywiście stanowczo poparł szefa, porzucając nie liczącą się drobnicę i mało znaczące, szarzejące na dodatek mięso, na pastwę rekina. Nie oszukujmy się przecież, kim mógł być dla niego taki mały cichy szarak Smyf. I jaką mógł przedstawiać wartość, ten jeden z wielu, ze stada owiec bezmyślnie podążających za przewodnikami i pasterzami bytu, niemych niby ryby - jak nazywał ich w myślach Kierownik [ siebie natomiast nazywał w myślach pasterzem bytu, albo Nadzorcą Pańskiej Owczarni]
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW