Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Pęknięte z żalu serce, cz. 2
dodano 12.07.2010
- Tak, psychiatria ma to do siebie, że opiera swoje ekspertyzy na pomówieniach i kłamstwach. Wasz przypadek nie jest niestety odosobniony.
Elżbieta - Ale kto, normalnie rzecz biorąc, zdaje sobie z tego sprawę?! Też myśleliśmy, że to dziedzina medycyny... Mama, czytając te kłamstwa, załamywała się zdanie po zdaniu! To wszystko było dla niej za dużo. Własnoręcznie zaznaczyła na tym dokumencie, że to nieprawda i ze łzami powtarzała: „córeczko, to kłamstwa, to wszystko wydaje się niemożliwe... Dlaczego oni takie rzeczy wypisują? Przecież mieli go odwieźć do kliniki, aby wykonać badania, a nie do szpitala psychiatrycznego! On był taki chory, że nie mógł wstać z łóżka, a o rzucaniu się na ulicę, czy na mnie, w ogóle nie mogło być nawet mowy! Przyjechałam do niego bo dzwonił, że jest mu słabo, że nie może się poruszać, prosił, abym przyjechała i zrobiła mu coś do zjedzenia i bym pomogła. Jak przyjechałam był taki blady, nie mógł nawet mówić. Mówiłam do niego: Krzysiu, odezwij się, a on nic, tylko 'babciu, ratuj...' Co miałam robić?” - pytała. „Natychmiast wzięłam ulotki lekarstw, które zażył Krzysiu i zadzwoniłam do pana dr. J.” - dr J. to lekarz, który od lat opiekuje się naszą rodziną i to on właśnie kazał mamie wezwać pogotowie. „Elu” – powtarzała śp. mama – „ja nic nie wiedziałam, gdzie go zabierają, uwierz mi, dopiero na drugi dzień dowiedziałam się o tym, że jest w szpitalu psychiatrycznym”.
- Sytuacja była ekstremalna dla Was wszystkich, dla babci tym bardziej. Zanim wróciłaś z zagranicy walczyła sama z ową psychiatryczną „nieomylnością”...
Elżbieta -Tak! Niezmiernie cierpiała przede wszystkim dlatego, ponieważ to ona wezwała pogotowie ratunkowe, które, zamiast pomóc, odwiozło bezbronnego, prawie nieprzytomnego wnuczka do psychiatryka, więc niepotrzebnie czuła się temu wszystkiemu winna. Kiedy pani sędzia powiedziała mi z ironicznym uśmiechem prosto w oczy, że Krzysiu wymaga co najmniej dwuletniego „leczenia” w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, bo tak powiedział pan dr G., też mi serce wtedy zastygło, a nogi się ugięły... Obydwie myślałyśmy, że trzeba będzie wzywać karetkę reanimacyjną! Nawet dziś nie pamiętam, jak wróciłam wtedy do domu. Płakałyśmy razem z moją mamą, a ta od tego czasu nic już nie mogła jeść i cały czas płakała...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW