Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
W koszyku z pomarańczami...
dodano 28.11.2007
I znów obraziłem się na Lwów... Chyba definitywnie. Bo miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Bo miał być koszyk z pomarańczami, a wyskoczyła z niego... Mandaryna.
W tym tygodniu przyjechało bardzo dużo części zamiennych do fabryki Awto ZAZ.
A Natalia miała kupę tłumaczeń. Wolna i wyzwolona, jakoś musi wytłumaczyć te worki pod oczami.
* * *
Średnia pensja na Ukrainie wynosi obecnie około 250 hrywien, co stanowi jakieś 150 złotych, może mniej. Na tę średnią składają się zarobki Kijowa (średnio 600 hrywien), Lwowa (250), Kołomyi (90) i na przykład Krzemieńca, gdzie już kolejny rok pracownicy cukrowni dostają wypłatę w... cukrze. Emeryci dostają głodowe wypłaty, ale wreszcie je dostają – jeszcze cztery, pięć lat temu nie dostawali ich wcale. Chleb kosztuje mniej więcej tyle samo co w Polsce, piwo również, może trochę mniej. Samochody są tańsze, kredyty też, ale już na przykład mięso – o wiele droższe.
A privat w byle jakim hotelu kosztuje 10 euro. 10 euro to ponad 60 hrywien. Więc dziesięć privatów to miesięczna pensja specjalisty od nieruchomości w Kijowie. I prawie trzy takie pensje we Lwowie.
DRUGA POMARAŃCZA
Z Aleksem umówiłem się na piwo w wiedeńskiej kawiarni. TEJ właśnie słynnej wiedeńskiej kawiarni. Zadzwoniłem do niego o siódmej, a Aleks kazał zająć mi miejsce i obiecał, że przyjdzie za piętnaście minut. Przyszedł za godzinę i kwadrans. Miejsc w wiedeńskiej nie było (jak zwykle), poszliśmy więc do knajpy obok. Znam w tej knajpie kelnera - ładnie poprosiłem go o wsparcie, stał zatem biedak z posępną miną nad dramatycznie klejącą się do siebie parą prawie dwadzieścia minut, aż wreszcie poszli sobie w cholerę. A my znaleźliśmy miejsce. W sobotni wieczór, w samym centrum starego Lwowa, nie jest to łatwe. We Lwowie nie ma jednak rzeczy niemożliwych.
To był chyba jeden z najbardziej przerażających widoków, jakie dane mi było oglądać – właśnie tutaj, tego lata, we Lwowie. Obrazek tak ohydny, że aż nierealny. Tak nierealny, że bolesny. Tak bolesny, że prawdziwy.
Chciałem do kibla, każdy kiedyś chce. Niestety – knajpka, którą wybrałem na wieczorne posiedzenie, okazała się być w godzinach wieczornych - dyskoteką: na zewnątrz wiklinowe fotele, zimne piwo i klimat, wewnątrz pot, seks i łzy. Głównie chyba pot. O dziesiątej zamknęły się ciężkie wrota, na fotelu przed nimi spoczął umundurowany kark, trzech innych zaś obstawiło „wyjście awaryjne”. Razem ważyli pewnie z dziewięćset kilo. Publika siedząca przy wiklinach przed knajpą pomalutku szukała sobie innego miejsca – ja jednak, pogrążony w rozmowie, trwałem tam jak kamień. W końcu natura zrobiła swoje. Nie było łatwo, ale udało się. Wjazd do lokalu – piętnaście hrywien, ale wszedłem za darmo. Nic nie jest niemożliwe we Lwowie ...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW