Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
W koszyku z pomarańczami...
dodano 28.11.2007
I znów obraziłem się na Lwów... Chyba definitywnie. Bo miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Bo miał być koszyk z pomarańczami, a wyskoczyła z niego... Mandaryna.
Przytakuję. Tak, do cholery, wydawało mi się, że coś się zmieni, może nawet i wyrosną te pomarańcze... Stałem przecież wtedy pod Belwederem w strugach deszczu, słuchałem śpiewającego Czubaja, jako jeden chyba z pierwszych w Warszawie przypiąłem pomarańczową wstążkę do anteny mojego samochodu... Tak, wierzyłem, że coś się zmieni. Kiedy na Wisłostradzie mijałem w grudniu samochód na blachach z Tarnopola, nie wytrzymałem: wyprzedziłem, wyrzuciłem przez okno jakąś pomarańczową wstążkę , przywaliłem długimi... A z ukraińskiego samochodu wydobyło się to samo – i tak migały światła, trąbiły klaksony, powiewało pomarańczowe, działo się... Do mojej spontanicznej pomarańczowej akcji włączyły się nagle inne samochody i przez moment zjazd z Wisłostrady wyglądał jak pomarańczowa dyskoteka. Juszczenku – Ura !
Tymczasem Witalij / Wasyl / Ktośtam pije już chyba ostatni kieliszek wódki. Mam nadzieję, że ostatni, bo po kolejnym trzeba by było nieść go do domu. Odbieram niewerbalny pijany komunikat. Drwiący, bo pijany? Drwiący, bo co? Bo nie wiem co. Przykro się tak rozstawać, ale chyba długo nie posiedzimy.
- Wracaj do siebie, Krzyś. – to jednak było drwiące. Wasyl / Witalij / Ktośtam (może Sasza albo Pietia) stracił już ochotę na rozmowę ze mną. Wstał, rozlał wódkę, potknął się i poszedł w lwowską noc. Dziewczyna z cyckami do ziemi obrabia teraz jakiegoś Włocha – gość nawalony jak stodoła, bez trudu dał się namówić na Privat Dens; życie jest piękne czasami... Gasną światła, z magnetofonu startuje „Samotny pasterz”, a dziewczyna siedzi już pijanemu Włochowi na kolanach i namiętnie się kręci – masz zatem bracie całe trzy minuty i czterdzieści pięć sekund tylko dla siebie, privat.... Obwisłe cycki fruwają w powietrzu, jednak Włoch patrzy w sufit i raptownie trzeźwieje. Muzyka z magnetofonu urywa się jak nożem uciął, trzy - czterdzieści pięć minęło... Dziewczyna zrywa się z jego kolan, rzuca przepraszający uśmiech i raz - dwa jej nie ma; za kotarą przy ścianie są małe drzwi na zaplecze. Wszyscy wychodzą, już wychodzą, dobrej nocy... Z za kotary wydobywają się kłęby śmierdzącego dymu. Na całym świecie jednak trawka śmierdzi tak samo.
Jest późno. Pięć minut po tym, jak zmył się Włoch, wychodzą dziewczyny. Nie poznałbyś ich na ulicy. Nie ma już białych prześwitujących majtek i pończoch na pasku, zniknęły uwodzicielskie spojrzenia, spódniczki jak mgnienie oka już nie kuszą... To tylko dwie przyzwoite dziewczyny, zapięte na ostatni guzik w badziewnych paltach, wracają do domu. Późno? Cóż, czasem praca trzyma do nocy. Wszędzie.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW