Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jak otwierałem fabrykę LG, czyli Great Company Great People
dodano 07.09.2007
Kiedy rozpocząłem swoją „wielką” przygodę z azjatycką kulturą pracy w jednej z koreańskich firm grupy LG budujących swą fabrykę pod Wrocławiem, fabryki jeszcze nie było, ale rosła jak na drożdżach. Kiedy kończyłem pracę, okazało się...
- Koreańczycy chcieliby przenieść wolne w Boże Narodzenie na marzec, bo koliduje z ich ambitnymi planami produkcyjnymi – szepce mi do ucha Arek, szukając brakujących uszczelek. - Serio, tak słyszałem. Podobno w marcu mają jakieś swoje święta i dla ich wygody można by je połączyć z naszymi.
- To oni mają jakieś święta? – dziwię się. Przypominam sobie olbrzymie zdumienie Mistera A., gdy usłyszał, że mamy w Polsce po dwadzieścia dni urlopu i kilka długich weekendów w roku.
JAKOŚ(Ć) TO BĘDZIE
W końcu postanawiam jednak wrócić z Azji do Europy. Miesiąc później przypadkiem spotykam kolegę, który dalej pracuje w LG.
- Jaja jak berty. Twój następca wytrzymał dwa tygodnie. Aleksander, który odpowiada za kontrolę wyjściową, zatrzymuje wszystkie wyprodukowane lodówki, bo nie spełniają norm jakościowych. Mister A. ze strachu przed prezesem, że nie wyprodukowano nic dobrego dla klientów i tak wszystko puszcza na sprzedaż. A zaraz potem wszystkie lodówki wracają z reklamacją. Cyrk chłopie.
Wszystkie lodówki z podwrocławskiego LG mają iść na eksport do Anglii. Mam nadzieję, że żaden z naszych rodaków na brytyjskiej obczyźnie nie dorobił się na tyle, aby kupić tam taką lodówkę wartą około 7 tysięcy złotych. Bo jak zwracając ją do sklepu, dowiedzą się gdzie ją wyprodukowano, to nigdy nie wrócą do Polski.
IMIONA BOHATERÓW ZMIENIONO
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW