Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
TragiFarsa 5. Odcinek specjalny (cz. 1)
dodano 12.07.2010
Część pierwsza
Wśród słuchających UB-eków rozlega się szmer - wszyscy komentują to, co powiedział ich dyrektor. Nagle Świętożyźń Klemermann wstaje z krzesła, podnosi rękę jak uczennica i spogląda (wyczekująco oraz niecierpliwie) na Waldeberta Werfelberga.
ŚWIĘTOŻYŹŃ KLEMERMANN (w taki sposób, aby przekrzyczeć pozostałych komunistów):
Towarzyszu pułkowniku, czy mogę coś powiedzieć?
Waldebert kilkakrotnie uderza pięścią w stół, żeby uspokoić hałasujących funkcjonariuszy. Kiedy UB-ecy milkną, dyrektor zwraca się grzecznie do Świętożyźni.
WALDEBERT WERFELBERG (uprzejmie, zachęcająco):
Tak, słucham was, towarzyszko Klemermann.
Kobieta bierze głęboki oddech, aby nabrać pewności siebie i jeszcze raz (na szybko) rozważyć swoją wypowiedź.
ŚWIĘTOŻYŹŃ KLEMERMANN:
Zdzisław Baumfeld od samego początku zachowywał się, jakby działał w Urzędzie Bezpieczeństwa w imię własnego prestiżu i splendoru, a nie budowania i utrwalania ustroju socjalistycznego. Swego czasu miałam z nim bardzo dobry kontakt, więc pamiętam, że w jego wypowiedziach rzadko pojawiały się elementy światopoglądowe czy odniesienia do międzynarodowego ruchu robotniczego. Owszem, często wspominał o komunizmie i posługiwał się pojęciami charakterystycznymi dla naszej ideologii, ale robił to bardzo powierzchownie, jak gdyby były one tylko… tylko dodatkiem do jego osobistej kariery. Chodzi mi o to, że wycierał sobie gardło proletariackimi hasłami, nie zagłębiając się w nie zbytnio i nie przywiązując do nich wagi. Obserwując towarzysza Zdzisława, często odnosiłam wrażenie, że realizuje on swoje własne, egoistyczne cele, a nie cele Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Innymi słowy: czułam, iż Baumfeld traktuje pracę w UB jako sposób na wypromowanie własnej osoby.
W pomieszczeniu znowu rozlegają się szepty i szmery. Jeden z uczestników zebrania, Mardoniusz Dudek, podnosi rękę i wpatruje się uporczywie w Werfelberga.
WALDEBERT WERFELBERG (do Mardoniusza):
Słucham, towarzyszu?
MARDONIUSZ DUDEK (z przekonaniem, wstając):
Porucznik Klemermann ma rację. Obywatel Baumfeld nie podchodził poważnie do swojej pracy, powiedziałbym nawet, że miał lekceważący stosunek do samej instytucji UB. Świadczy o tym skandal, który wywołał w roku 1948, a mianowicie ta afera z piciem alkoholu na służbie i przyłączeniem do zabawy dwojga więźniów - Wespazjana Cipki oraz nieżyjącej już Franciszki Ksawery Wąchockiej. (Złośliwie, spoglądając z wyższością na Świętożyźń) Towarzyszka Świętożyźń Klemermann powinna jednak pamiętać, że ona także wzięła udział w tej imprezie i potem musiała się strasznie kajać przed delegatami z Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW