Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
TragiFarsa 5. Odcinek specjalny (cz. 1)
dodano 12.07.2010
Część pierwsza
NIEWIDOCZNY NARRATOR (słyszalny tylko dla widzów):
Młodzianowice, 28 kwietnia 1952 roku.
WALDEBERT WERFELBERG (uroczyście, do funkcjonariuszy PUBP):
Obywatelki i obywatele! Zebraliśmy się w tak szczególnym miejscu, aby podyskutować na temat dosyć przykrej sprawy, o której wszyscy już wiemy i która zapewne leży na sercu całemu naszemu zespołowi. Chodzi o naszego byłego współpracownika, funkcjonariusza Łowcę Onych, podporucznika Zdzisława Baumfelda, którego dwa tygodnie temu musiałem dyscyplinarnie zwolnić z pracy. Nie ukrywam, że była to dla mnie decyzja bardzo trudna i bolesna, albowiem towarzysz Baumfeld działał w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego całe sześć lat i miał na “koncie” wiele zasług, z których najważniejsza to pełne rozpracowanie Podziemnego Klubu Anonimowych Antykomunistów na przełomie lat 1949 i 1950. (Szybko, widząc wyczekującą minę Archibalda Moździerza) Oczywiście, w rzeczonym rozpracowaniu dużą rolę odegrał również sierżant - wówczas plutonowy - Archibald Moździerz, który siedzi tam, obok porucznika Świętożyźni Klemermann.
Archibald na chwilę wstaje z krzesła, aby z dumną i radosną miną ukłonić się swoim współtowarzyszom. Oni zaś nagradzają jego “osiągnięcie” życzliwymi oklaskami.
WALDEBERT WERFELBERG (kontynuuje swój monolog):
Jak już powiedziałem, podporucznik Zdzisław Baumfeld był wyjątkowo skutecznym funkcjonariuszem, jednak liczne pochwały i dowody uznania, których się doczekał, sprawiły, że… przepraszam za kolokwialne wyrażenie… woda sodowa uderzyła mu do głowy. Towarzysz Łowca Onych tak bardzo zachwycił się sobą, iż zaczął robić karierę na własną rękę, poszerzając swoją chwałę i zupełnie nie licząc się z nami, czyli PUBP. Sam ten fakt, chociaż bardzo niepokojący, nie był jeszcze powodem do zerwania współpracy z obywatelem Baumfeldem. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że funkcjonariusz Łowca Onych na tym poprzestanie albo wręcz się opamięta i powróci do poprawnego zachowania. Niestety, przeliczyliśmy się. Arogancja towarzysza Zdzisława osiągnęła tak monstrualny poziom, że ja, pułkownik Waldebert Werfelberg, po długiej naradzie z podpułkownikami Mroczysławą Kalinowską-Wójcik i Rzędzimirem Wszeborem Witkowskim, zdecydowałem się usunąć go z naszego grona.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW