Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
W morzu… Żydów
dodano 19.10.2009
Jakże często spotykamy się ze współczującym stwierdzeniem, jak to by trudno miało być Żydom mieszkać „w morzu Arabów”. Reżim izraelski miałby być bezbronną wysepką w morzu wrogich ludów, z których kilka miałoby zasadzać się na nie.
Ponadto nawet przywódcy, których jedynym celem byłoby propagowanie islamu, nie zdecydowaliby się poświęcić 70 mln muzułmanów dla zgładzenia 6 mln niewiernych. Na świecie byłoby więc bezpieczniej, gdyby Iran wszedł w posiadanie broni atomowej (lub Izrael został zmuszony do pozbycia się jej).
Dotychczasowa polityka amerykańska wobec irańskiego programu atomowego
Niestety Iran prawdopodobnie nie planuje zdobycia broni atomowej. A planowanie jej zdobycia pod taką presją, pod jaką się on obecnie znajduje, byłoby dla niego samobójstwem, zwłaszcza kiedy obejmuje go kontrola MAEA, co będzie miało miejsce tak długo, jak długo nie ma on zamiaru wypowiadać NPT.
Jednak bezpodstawnie szykanowany Iran ma też trochę szczęścia w nieszczęściu. O ile poprzednia administracja Białego Domu pomówienia Islamskiej Republiki o budowę broni atomowej traktowała jako sposób na osiągnięcie tego samego celu, który osiągnęła przy pomocy pomówień Iraku o posiadanie broni biologicznej i chemicznej, czyli jako uzasadnienie swojej napaści na to państwo niespełnieniem przez nie takich roszczeń, których nie było ono w stanie spełnić, o tyle obecna administracja podchodzi do sprawy Irańskiego programu atomowego inaczej. Prezydentowi Barakowi Obamie, zwłaszcza teraz, kiedy jest również pokojowym noblistą, mniej niż poprzednikom zależy na kolonialnych interesach establishmentu swojego kraju i swoim przysłużeniu się tym interesom, a bardziej niż tym poprzednikom zależy mu na przejściu do historii jako „bohater globu”. Zależy mu zatem na faktycznym powstrzymaniu Iranu przed wejściem w posiadanie broni atomowej, co jest banalnie proste w sytuacji, kiedy Iran zdobywać takiej broni nie planuje.
Administracja G.W. Busha tak mocno parła do napaści na Iran, że nawet nie brała pod uwagę rezygnacji z niej, gdyby Iran „wynagrodził” USA „straty” płynące z rezygnacji przez USA z zysków płynących z takiej napaści, płacąc za tę rezygnację jakiś haracz (np. w postaci jakichś swoich korzystnych dla amerykanów działań politycznych czy gospodarczych). Dlatego administracja Busha nie tyle stawiała Iranowi jakieś warunki, których spełnienie przez Irańczyków, pod groźbą napaści, pozwalałoby USA wykorzystywać ten naród, co postawiła Iran przed nieuchronnością napaści, uzależniając jej zaniechanie od spełnienia przez to państwo warunków do spełnienia niemożliwych. Jak w przypadku Iraku takim niemożliwym do spełnienia warunkiem było pozbycie się broni biologicznej, której kraj ten nie posiadał, tak w przypadku Iranu było nim poprawienie współpracy tego kraju z MAEA, czego nie dało się dokonać w sytuacji, gdy agencja (do której raportów i sprawozdań Irańscy oficjele odsyłają w każdym wywiadzie, przemówieniu czy negocjacjach) wobec działań Iranu nie miała zastrzeżeń. Pseudokonserwatyści, którzy mogli poprzestać na podjudzaniu społeczeństwa amerykańskiego do napaści na Iran z takich powodów, jakie faktycznie motywowały ich do tej napaści: dla dominacji „amerykańskich wartości na świecie” oraz tańszego paliwa, przedobrzyli. Chcąc nie tylko napaść na obcą cywilizację z powodów ideologiczno-rabunkowych, ale też wmówić światu, że uczynią to z pobudek szlachetnych, podjudzali amerykańskich obywateli przeciw Iranowi, używając pretekstu broni atomowej. Teraz tego typu pseudokonserwatyści (nie mylić z prawdziwymi konserwatystami w stylu Rona Poula) mogą pluć sobie w brodę. Bowiem administracja Obamy, której bardziej niż na zagładzie znienawidzonych irańskich islamistów zależy na chwalebnym światowym rozbrojeniu, prawdopodobnie rozwiąże konflikt z Iranem „zmuszając” go do działań, których zawsze był on zwolennikiem, wychodząc z „negocjacji” z ajatollahami „zwycięsko”.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW