Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Nie umiemy podać definicji
dodano 22.07.2008
Znowu włączyłam kanały sms w mojej komórce. Nie pierwszy i nie ostatni raz, jak z resztą wielu Polaków. Podobno ogłaszają się tam sami zboczeńcy i początkujące, „ekskluzywne” prostytutki chcące zapłaty w kodach doładowujących.
Kanałowicze pytają, kim jestem i co mam za to, że wysyłam ogłoszenia. Jak na razie nic. Może niewielką satysfakcję, bo w końcu ludzie mnie nie zlekceważyli, ale poza tym nic.
Mam poparcie wśród gejów i lesbijek. Piszą, że wszyscy starają się lekceważyć ich uczucia. Jarek, rozmawiając ze swoim partnerem w restauracji o szczegółach modernizacji ich wspólnego mieszkania, usłyszał od siedzącej przy sąsiednim stoliku kobiety, że to niesmaczne.
- Zwróciłem jej uwagę, że przecież nasza rozmowa nie jest kolejną pozycją w menu - odpisuje. - Dla nas to trudna sytuacja, kiedy nie możemy całować się na ulicach jak pozostałe pary, trzymać się za rękę, czy nawet rozmawiać o naszym życiu jako pary. Według większości społeczeństwa, nie tylko w Polsce, homoseksualiści są nadal ludźmi drugiej kategorii, a więc nie mają prawa do miłości.
Zuza, mieszkanka wsi, myśli podobnie.
- To, że ty jesteś hetero, a ja homo, niczego nie zmienia. Obydwoje kochamy tak samo. Miłość jest tylko jedna, choć ma różne oblicza i ludzie różnie się do niej zabierają.
Wielki szum trwa w dalszym ciągu. Teraz do głosu dochodzą ludzie, którzy mają coś do powiedzenia na temat innych rodzajów miłości. Karolina z Warszawy starała mi się wytłumaczyć istotę najbardziej bolesnego aspektu tego uczucia.
Pokój był już gotowy
Wyobrażam ją sobie jako szczupłą, szarooką blondynkę o długich, związanych gumką włosach. Tak właśnie mi się opisała. Całe życie zajmowała się opieką nad cudzymi dziećmi, sama nie trzymała w rękach swojego maleństwa. Miała kiedyś dziecko, synka, ale teraz nie chce nawet myśleć o tym, by starać się o kolejnego potomka. Przez takie podejście wybuchają ciągłe konflikty między nią, a jej mężem.
- Mój synek ma na imię Piotruś. Ma, nie miał - zastrzega. - Byłby taki jak pozostałe dzieci, zdrowy i szczęśliwy. Wszyscy tutaj bardzo na niego czekali.
Piotruś nie urodził się jednak tak jak inne noworodki. Podczas porodu wystąpiły pewne komplikacje, które dla małego człowieka okazały się być śmiertelne w skutkach. Karolina nie obarcza jednak nikogo winą za śmierć syna. Twierdzi, że przeszła przez żałobę bez szukania winnych. Podobno rodzina udzieliła jej największego wsparcia.
- Nie wyobrażam sobie, żebym miała normalnie funkcjonować bez pomocy mamy czy siostry. Mój mąż też bardzo się starał, chociaż on sam bardzo przeżywał śmierć dziecka.
Pytam ją, ile czasu minęło od tamtej tragedii. Karolina bez wahania podaje dokładną datę: trzy lata, pięć miesięcy i jedenaście dni. Codziennie zapisuje to sobie w kalendarzu.
- Bo o czymś takim trudno zapomnieć. Nosisz kogoś w sobie dziewięć miesięcy i czekasz na niego, a potem słyszysz tylko: "bardzo mi przykro, ale dziecka nie będzie". To tak jakbyś poszedł do sklepu z pytaniem o kanapę i dowiedział się, że tej linii już nie produkują. Jak obuchem w łeb. Świat się wali.
Widzę, że nie jest zbyt zainteresowana tym, co dzieje się wokół niej. Dla Karoliny istnieją jedynie dwa światy: przed i z Piotrusiem. Świat, w którym go nie ma, jest czymś nierealnym.
- Ja kocham mojego synka, nawet jak go nie ma. Mąż chce mieć jeszcze dzieci, ale ja powiedziałam, że się nie zgadzam. Mamy przecież Piotrusia, więc jego kochajmy. Trzasnął drzwiami i wyszedł.
Karolina często przesiaduje w pokoiku, który wyremontowali z mężem i który urządzili dla dziecka. Na półkach siedzą misie, na drewnianych samochodzikach nie ma śladu kurzu. Kremy i pieluszki ciągle zmieniają miejsce, tak samo jak zabawki w kojcu. Tylko łóżeczko wciąż jest puste. Nikt nigdy w nim nie zaśnie, nikt nie obudzi się w nim z płaczem.
- Chciałam mieć dziecko, niech pan nie myśli, że nie. I ja mam to dziecko. Leży na cmentarzu, ale jest moje. Mój Piotruś. Ja go kocham ponad życie, bo bardziej go już teraz nie mogę.
Po kilkudziesięciu minutach od końca naszej smsowej rozmowy, nadchodzi kolejna wiadomość od Karoliny. Nie spodziewałam się, że jeszcze do mnie napisze.
- Ja jestem przede wszystkim matką. Żoną już mniej, bo męża zaniedbuję, ale matką będę zawsze. Bo są matki, które kochają swoje dzieci chore, brzydkie, umierające, takie co nikt by ich nie chciał. Ja kocham mojego synka, co już umarł. A miłość matki, to wielka miłość, już nic silniejszego od niej nie ma, nawet w małżeństwie. Bo ja rozwodzę się z mężem, proszę pana. Bo on sobie kogoś znalazł i teraz będzie ojcem i zapomni już o Piotrusiu.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW