Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Sensacje XIX i XX wieku, czyli niesamowite opowieści z pokładowego raptularza Złotej Rybki
dodano 21.04.2008
Miałem dziwny sen! Śniła mi się Złota Rybka! Słowo daję, prawdziwa! Siadła na tym swoim złotym ogonie i patrzy się na mnie tymi dużymi, rybimi oczami.
z politowaniem.
-Ale nie powiem, ręce też mu drżały-zawiesiła głos.
-Jak już mnie złapał, to powiedział: no, mam cię wreszcie suko!
-Bardzo się wtedy bałam!
-Pierwsze moje życzenie-powiedział-to, żeby cała ta woda w Zalewie w wódkę się zamieniła!-aż z oczu mu szły iskry, gdy to mówił.
-Rzucił mnie na dno łódki i łapczywie dłonią nabierał wódkę powstałą
z wody.
Było mu jednak mało i niewygodnie, bo nagle powiedział : drugie moje życzenie,
to żebyś to wiosło zamieniła w chochlę!
-I stało się tak jak chciał.
-Jak zaczął pić tą chochlą, to tak łódkę rozkołysał, że morskiej choroby dostałam!
Przerwałam mu mówiąc : masz jeszcze ostatnie życzenie? Widziałam, że ma już dość. I wiesz, co on mi wtedy powiedział?
-No dobrze Złota Rybko, daj jeszcze pół litra stołowej i...spadaj!
-Coś podobnego!-wyszeptałem z trwogą.
-No
tak, wtedy, aby walczyć skutecznie z proletariatem, wszyscy musieli być
na gazie! To tak, jak Amerykanie, żeby wygrać z Indianami, najpierw
nauczyli ich
pić "wodę ognistą"- dodałem, patrząc się w zamyśleniu przed siebie.
Z tego odrętwienia wyrwał mnie głos Złotej Rybki.
-A ty, czy zastanowiłeś się już nad swoim życzeniem?
Przyznam, że zaskoczyła mnie tym pytaniem.
-Jaa...-zacząłem nieśmiało.
-Tak, ty. Każdy ma przecież jakieś życzenia.-przysunęła się do mnie i ciepło spojrzała na mnie tymi swoimi mokrymi oczami.
-Musiałbym pomyśleć-mówiąc to wiedziałem, że gram na czas.
-To pomyśl, niedługo się obudzisz. Nie mamy dużo czasu-nalegała.
-A więc-zacząłem-najpierw chciałbym być słuchawką...
-Coo oo o!!-widziałem, że Złotej Rybce na moment zabrakło powietrza.
-Czy ty przypadkiem nie pracujesz w telekomunikacji!-mówiąc to nie kryła zdumienia.
-Nie, nie taką jak myślisz. Słuchawką od prysznica, w prywatnej łazience, pewnej pół krwi Indianki.
-Tak? A jak się to "cudo" nazywa?-przytupywała nerwowo płetwą po parkiecie mojego pokoju
-To śliczna, śpiewająca mieszanka indiańsko-kanadyjska, Shania Twain.
-Przykro mi, nie znam, ale dobra, to się da załatwić.Co dalej...drugie.
-Drugie moje życzenie, to chciałbym być siodełkiem w pewnym rowerze...
-No nie! Nie wytrzymam!-żachnęła się.
Zbliżyła się do mnie, przystawiając mi płetwę do czoła.
-Czy ty nie masz przypadkiem gorączki?-z troską w głosie badała mnie uważnie swoimi rybimi oczami.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW