Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
DEMOKRACJA - dynamit w rękach ludu
dodano 23.04.2007
Stany Zjednoczone nazwane przez jednego ze swoich prezydentów „najsprawiedliwszym, najbardziej postępowym, najbardziej honorowym i najbardziej oświeconym narodem świata” od ponad 200 lat zaangażowane są w proces „poszerzania granic demokracji".
Bądźmy pewni, była to zawsze granica dobrze strzeżona prawem, ustanawianym przez elitę rządzącą. Znoszono ją tylko pod wpływem silnej presji społecznej lub jako wynik politycznego przetargu, przynoszącego korzyści, jakie wynikają z szansy poszerzenia własnego elektoratu w walce wyborczej. Do Madisonowskiej konstytucji dopisywano więc z upływem czasu poprawki, głoszące, że „prawa wyborcze obywateli USA nie będą OGRANICZANE ze względu na rasę i kolor skóry” w 1870 r. i dużo później, w 1920 r.(!), że „prawa wyborcze obywateli USA nie będą OGRANICZANE ze względu na płeć”. Prawa wyborcze oznaczały (i oznaczają do dziś) zaledwie możliwość wybierania stronnictw politycznych, których tradycyjnym zadaniem, o jakim pisał Madison, było strzeżenie „praw własności” uprzywilejowanej mniejszości. Chyba nikt nie ujął tej kwestii bardziej wyraziście i otwarcie niż John Jay, jeden ze współtwórców Stanów Zjednoczonych, stwierdzając, że „ludzie, którzy posiadają państwo, powinni nim rządzić”.(5) Nigdy w całej historii USA demokracja nie oznaczała rządów większości tzn. rządów, w których inicjatywa polityczna byłaby wynikiem otwartej debaty publicznej, prowadzonej przy współudziale świadomych i dobrze poinformowanych obywateli, rozumiejących interesy indywidualne na tle interesów całej społeczności. Obywatele państwa nie uczestniczyli w rządzeniu. Mogli liczyć zaledwie – choć w bardzo ograniczonym stopniu – na to, że będą informowani o decyzjach rządu, funkcjonującego w wysoce zhierarchizowanym systemie, łączącym cechy merytokracji - czyli władzy ekspertów - i plutokracji, czyli rządów arystokracji finansowej. Treść porozumienia NAFTA nie była konsultowana z obywatelami Ameryki Północnej, a spotkania klubu państw bogatych G8 odbywają się zawsze w atmosferze najwyższej pogardy dla podstawowych założeń demokratycznej koegzystencji, jakie - poza kręgami faszystowskimi - cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem tłumów od ponad dwustu już lat.
Nie jest żadną tajemnicą, że w XIX wieku socjalny darwinizm służył jako obiektywne narzędzie naukowej interpretacji rzeczywistości społecznej i w respektowanych kręgach politycznych darzono go najwyższym uznaniem. Demokrację, jeśli ktokolwiek o niej mówił, kojarzono bardziej z zagrożeniem dla elitarnej władzy niż ze szczytnym ideałem, prowadzącym do powszechnego współuczestniczenia w rządzeniu. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzeba ludziom, którzy rządzą, jest dzielenie się władzą i przywilejem. Kto tej prawdy nie zrozumiał, powinien w większym skupieniu obejrzeć raz jeszcze romantyczne dzieło filmowe „Titanic”.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW