Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ci którzy prowadzą stado
dodano 22.10.2009
Ci którzy prowadzą stado nazywani są często Pasterzami Bytu. Ale, czy na to zawsze zasługują?
A. chociaż zgarbiony i chodząc powłóczył ciężko nogami, był niemniej energiczny od swojego rówieśnika Y. Obaj mieli po osiemdziesiąt siedem lat i byli równolatkami. Pokolenie JP II. Rok kozy i obaj urodzeni w maju. A. Znał Ygreka, i nic go specjalnego z nim nie łączyło. Żadnego uczucia sympatii i żadnej też nienawiści. Po prostu obojętność. Neutralna obojętność.
I nie powiedział nigdy skąd go zna. Y. Pochodził ze wsi i przyjechał do miasta jako dorosły, no może pełnoletni młody człowiek, z jedną bardzo małą tekturową walizką pełną skarbów ściskaną kurczowo w jednej ręce, w jednej marynarce, nałożonej na sobie i jednym starym płaszczu przerzuconym przez ramię drugiej ręki [ gdy tak szedł od strony dworca głównego w kierunku Floriańskiej, zaraz gdy tylko wysiadł z pociągu A szedł parę kroków zanim, tak że nawet prawie spotykali się. A nie śledził Ygerka, szli jedynie przez pewien czas w tym samym kierunku, potem A skęcil w Tomasza]
Więc Ygrek przyjechał do Krakowa ze wsi spod Radomia albo Nowego Targu [ dokładniej spod Koszalina ] a A. urodzony na Kazimierzu niedaleko Krakowskiej, chyba na Paulińskiej gdzie spędził tam dzieciństwo, następnie został przesiedlony na Azory, dalej przez pół roku mieszkali z rodzicami na Kozłówku, by wrócić do swojego "Kazia", czyli na Kazimierz.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A wciągnął Arysto do jakiejś bramy i zaczął z nim rozmawiać. Opowiadał mu długo o sobie. Arysto nie protestował.
W końcu Arysto spotkał się także z Ygrekiem. W pabie położonym w podwórcu Szarej kamienicy. Przerażony, wystraszony, blady jak kreda. Kamień spadł mu z serca, -nikt mu głowy nie utnie, -pomyślał -Przynajmniej nie dziś-.Ygrekowi też słowa nie wychodziły łatwo z ust i trochę czasu trwało zanim się rozkręcił.
Ale po drugim, czy trzecim spotkaniu, mówił już z wielką łatwością i płynnie.
A mówił sporo i ciekawie. Mówił o Galartetce, Plastelinie i Modelinie, o Galarecie i Plastusiu.
O ludziach którzy mieli prowadzić innych i być gotowi za nich umrzeć jak ten którego mieli naśladować, a u których sama myśl nawet o bólu wywoływała przerażenie i lęk. Gotowi byli zrobić wszystko przywiązani do opinii o sobie, swojego ciała, wygód i stanowiska. I nie cofali się przed niczym, -dosłownie przed niczym-jak podkreślił Ygrek.
Arysto z dwu powodów nie chciał rozmawiać, ani już broń Boże pisać o tym, czego dowiedział się od Ygreka.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW