Ja wiem, że trzeba ponieść nakłady materialne. Czemu jednak nie miałyby one być tzw. Inwestycjami Strategicznymi? Bierze się kredyty na tramwaje, a czemu nie wziąć ich na miejsca gdzie te tramwaje jadą? Płacimy uczniowi na drogi, którymi jedzie do szkoły, a na szkołę już nie? Czemu zagranica nie miałaby być zainteresowana dopłatą do zakupu sprzętu i oprogramowania w większej części mających być zakupionymi właśnie tam? A dlaczego poparli Euro 2012 u nas? Z podobnych powodów.

Wreszcie stosunek zatrudnienia w oświacie i administracji państwowej, samorządowej i oświatowej... W Krakowie administracja samorządowa i promocja miasta to trzecia część wydatków na oświatę, w małych gminach to będzie mniej niż 10%. Ale weźmy także pod uwagę potężną biurokrację centralną i wojewódzką, i nie tak dużą, choć zauważalną, w samej oświacie. W sumie może być tak, że na pięciu nauczycieli przypada dwóch urzędników państwowych, samorządowych i oświatowych. Pytanie, czy jest ta obecna proporcja w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem?

Część z tych urzędników jest najzupełniej zbędna, teraz już wiele spraw można załatwiać przez internet. Część z tych urzędników ma znajomość przedmiotów, których mogłaby uczyć, a kwalifikacje te mogłaby uzupełnić. Mówię o tym, bo część obecnie pracujących nauczycieli niedługo przejdzie na emerytury, część może zrezygnować z pracy, lub jej w tym zawodzie nie podejmować po studiach. W jakiejś więc proporcji możemy mówić o przesunięciu etatów z administracji do oświaty.

Ale, co setki głów to nie jedna. Zapraszam do dyskusji. Wyciąganie tych gwoździ może być trudne, a i bolesne dla trumny ;-), ale dopiero po wyciągnięciu tych gwoździ będzie można powiedzieć trupowi: Oświato wstań!


Lesław Kawalec