Ithink.pl  - Dziennikartstwo Obywatelskie
Okrutny świat zwierząt
dodano 02.03.2007
- Iser, Iser. Gdzie się skryłeś? Nie myśl sobie, że będę cię szukać. Tu jest za gęsto. Nie wejdę tam. Wybij to sobie z głowy. Iser nie igraj ze mną. Cholera, przestaje mi się to podobać!
Sala była jasno oświetlona. Czy tak kiedyś świeciło słońce? Lampy zawieszone u sufitu przerażały ciepłem i blaskiem. Błogość jednak szybko ustąpiła miejsca rozpaczy, bo oto w kadziach stojących na środku bulgotały płyny ustrojowe mniszków, co znaczyło, że taniec śmierci już się rozpoczął. Nagle ktoś otworzył słój. Pomyślałem, że to koniec, że ktoś niezwłocznie wrzuci nas do wrzącej kadzi, a my zbyt wycieńczeni, nie podejmiemy chwalebnej walki w obronie naszego owadziego życia. Tak się jednak nie stało. Zostaliśmy wtrąceni do wielkiego szklanego pomieszczenia, które mimo wszystkich swych wad miało wszakże jedną zaletę – było wentylowane. Jakąż radość zobaczyłem w wilgotnych oczach mojej Jadwisi, kiedyśmy wszyscy wspólnie mogli zaczerpnąć powietrza narządem oddechu znajdującym się pod skrzydłami. Cudowne uczucie. Orzeźwiające, kojące. W sam raz, aby uciec. Ale nie byliśmy tam sami. Wraz z nami w celi znajdowało się z pół tysiąca, tak jak my oczekujących na egzekucję, owadów. Niezwłocznie zaczęliśmy naradę. Była to doskonała sytuacja nie tylko, aby ustalić strategię działania, ale także bliżej się zapoznać. Okazało się, że wszyscy jesteśmy podzieleni na grupy około stuosobowe z jednym owadem stojącym na czele. Ku mojemu zdumieniu okazało się, że w mojej grupie jestem to ja. Cóż, mile połechtało mnie zaufanie i szacunek, jakimi mnie obdarzono, ale wolałbym sprawować autorytarne rządy w zgoła odmiennej sytuacji. Ponumerowaliśmy wszystkie grupy i tak Pierwszą dowodził Ambroży, którego schwytano podobnie jak mnie na łące, jednak w nieco innej okoliczności. Ambroży mianowicie jest zapalonym ogrodnikiem i w tamtej nieszczęsnej chwili plewił akurat skrzecznika lekarskiego służącego do produkcji bimbru, co w naszej obecnej sytuacji nie zostało jednak przyjęte przychylnie. Druga Grupa znajdowała się pod wodzą Klementyny, dość dziwne zwarzywszy, że owady gębo-skrzydłowce są dosyć szowinistycznymi stworzeniami, jednak w tej grupie jeszcze wiele miało mnie zaskoczyć. Trzecią Grupą dowodził Hipolit. Był on typowym jegomoście z krótko przyciętym wąsem, łysiną na czubku głowy i lekko uwydatnionym brzuszkiem. Nosił też okulary. Na czele Czwartej Grupy stał Dominik. Od razu go polubiłem. Był mniej więcej w moim wieku, około trzydziestki, równie, a może nawet bardziej ode mnie przystojny z jasnymi, większymi niż przeciętnie skrzydłami i uwodzicielskim spojrzeniem. Za takimi jak my dwaj każda samica się obejrzy. Dominik został schwytany w barze, kiedy właśnie czarował kolejną panienkę. Zresztą, większość z jego dotychczasowych zdobyczy siedziała zamknięta razem z nami. Piątą Grupą, jak już mówiłem dowodziłem ja.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ 
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW
















 

 
 


 
 
 
 

