Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Okrutny świat zwierząt
dodano 02.03.2007
- Iser, Iser. Gdzie się skryłeś? Nie myśl sobie, że będę cię szukać. Tu jest za gęsto. Nie wejdę tam. Wybij to sobie z głowy. Iser nie igraj ze mną. Cholera, przestaje mi się to podobać!
-Zostałem schwytany na łące...-zaczął Maurycy-...kiedy pośród kwiecia zażywałem przyjemności... słonecznej kąpieli z mą nowo poślubioną Jadwisią. Nagle usłyszałem głosy, które nie pozwoliły mi sfinalizować umowy ślubnej i w jednej chwili moja Jadwisia i ja sam znaleźliśmy się w mackach ogromnego stwora o długiej szyi i ostro zakończonych naroślach na grzbiecie. Potwór ów wpakował nas do słoja, w którym spoczywało już kilkudziesięciu mojego pokroju samców wraz z żonami, matkami, dziećmi. Co to był za horror widzieć rodaków ściśniętych niczym ziarnka w fidze z trudem łapiących dech we wnętrzu szczelnie zamkniętego słoja. Postanowiłem, że tam nie zostanę, że wydobędę z więzienia moją lubą Jadwisię i każdego, kto będzie chciał ze mną iść. Musiałem jednakże poczekać na odpowiedni moment. Gdy potwór wrócił do bazy, lichej drewnianej chaty, wiedziałem, że czas ucieczki się zbliża. Chata jednakże nie była jak się mi początkowo zdawało centrum dowodzenia. W podłodze rudery znajdował się właz, przez który potwór przeszedł z zaskakującą wręcz gracją. Dostaliśmy się do ciemnego, zimnego, kiepsko oświetlonego korytarza. Początkowo myślałem, że to pochodnie, jakież ogarnęło mnie obrzydzenie, kiedy do mojej lekko oszołomionej porwaniem osoby dotarło, czym są te, o których mniemałem „pochodnie”. Były to nanizane na bryły wosku świetliki z rodzaju Lucesitus Ignitus, szczelnie zamknięte w szklanych kulach, ułożonych na półkach skalnych w tej piekielnej jamie. Cóż za horror! Zacząłem zadawać sobie pytania. Kim są stwory, które nas porwały i czego chcą. Co zamierzają z nami zrobić i na jak dużą skalę działają? Wtedy moją uwagę przykuł szczegół fizjonomii gada, mianowicie długi, niewiarygodnie elastyczny i pozbawiony piór ogon. Początkowo myślałem, ze jest to masakokus – gad żyjący na północ od Gór Jastrzębi z Monapanu, ale co by te tu robiły i jakbyśmy się nawzajem nie lubili, obowiązywał nas „wieczysty pokój Areniusza” podpisany po wojnie o żródło Bellanki. Obie krainy przestrzegały go od bardzo dawna i już niewielu pamiętało, o co tak naprawdę toczyła się ta wojna.
Ogon zwierza był natomiast pokryty błyszczącymi na zielono łuskami. Nie mogłem sobie przypomnieć skąd właściwie znam taki gatunek stworzenia. Było to bardzo trudne i wymagało ode mnie wielkiej koncentracji wysiłku, ale w końcu przypomniałem sobie, że podobnego stwora widziałem w dzienniku podróży mojego dziadka Alojzego, z którym siadywałem wieczorami przy kominku i słuchałem jego fantastycznych opowieści o iskrzących na fioletowo duchach zmarłych febrynian, o zielonych ludzikach z Lampadii, o gadach, których łuskowaty zielony ogon stanowi śmiercionośną broń. W jednej chwili wszystkie informacje, które dziadek Alojzy mi przekazał pojawiły się w mojej głowie. Wiedziałem już, z czym mam do czynienia i postanowiłem działać najszybciej jak się da. Nie mogłem jednak zrozumieć dlaczego gady szkarłatnomoczne złamały konwencję z Margamonu i zadały gwałt społeczności żyjącej w pokoju od wieków, społeczności, której konwencja z Margamonu gwarantowała swobodę i suwerenność, która surowo zabraniała robić z nas owadów gębo-skrzydłowców, gorzałki. To było nie do pomyślenia, mój prosty, owadzi umysł nie mógł pojąć ciosu wymierzonego tak celnie. Walczyliśmy o wolność przeszło połowę milenium. W szkole poznawałem naszą historię, oczyma wyobraźni widziałem potężne skrzydlate armie moich rodaków, którzy przelewali krew na polu chwały, a teraz ktoś ośmiela się podnosić rękę na w cierpieniu wywalczoną wolność. Opanowany nagłym przypływem bohaterstwa i uczuć patriotycznych postanowiłam, że póki tli się we mnie życie nie pozwolę odebrać sobie godności w kadzi płynów ustrojowych mniszków pustynnych.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW