Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Od Chaplina do Triera, czyli przemyślenia twórców.
dodano 13.12.2006
Od niepamiętnych czasów ludzie przejawiali ogromne zainteresowanie kulturą i sztuką. W czasach, gdy brak rozwoju technicznego ograniczał im możliwości poznania świata, zaspokajali głód wiedzy poprzez czytanie, pisanie oraz tworzenie rozmaitych sztuk teatr
Z pozornie radosnej sielanki zaczynają się wyłaniać najmroczniejsze sekrety należące do mieszkańców pewnej małej miejscowości. Całość przypomina słodkie ciasto, wewnątrz którego powoli zaczyna się czuć nieprzyjemną zgniliznę. Podobne odczucia będziemy mieli po obejrzeniu Blue velvet. Reżyser filmu miesza tak skrajne pojęcia jak morderstwo i miłość, które – jak widać - więcej łączy niż dzieli. Jego kino otacza się transcendencją. Wewnątrz filmów pełno jest niedopowiedzeń. To prawdziwy kunszt sztuki filmowej, jaką rzeźbi dla nas Lynch.
Rafał Oświeciński, krytyk filmowy, nazwał Davida Lyncha Salwadorem Dali sztuki filmowej, a czasami Picassem X-muzy. (...) David Lynch jest jednym z Tych, których seanse puszczane są o północy, w kameralnych kinach, bez wrzasku masowej publiczności. W istocie, takie kino zasługuje tylko na wybraną publiczność. Podobnie sądzili główni bohaterowie bardzo kontrowersyjnego i przesiąkniętego erotyzmem filmu, Bernarda Bertolucciego.
Matthew, Teo i Isabelle, tytułowi Marzyciele, wielcy miłośnicy kina, zawsze siadali przed dużym ekranem w pierwszym rzędzie. Wierzyli bowiem w to, iż dziewiczy obraz dociera wpierw do nich, zaś dopiero później do reszty widzów. Chcieli zachować to pierwsze wrażenie tylko dla siebie, jednak takie zachowanie przypisuje się wyłącznie koneserom, doceniającym wartość filmów z górnej półki. Warto zatem docenić kino skandynawskie, a w szczególności dwóch wybitnych twórców. Najpierw powędrujemy do miejscowości Uppsala w Szwecji, gdzie urodził się wielki i ceniony Ingmar Bergman.
Ekshibicjonista, demaskator samego siebie, przeważnie porusza tematy społeczno-psychologiczne. Interesują go również problemy rodzinne i relacje międzypokoleniowe. Lubi łączyć skrajne przeciwieństwa, jak choćby martwe kino z żywym teatrem, dzieciństwo ze starością, chłód płatka śniegu przykutego do okna z ciepłem domowego ogniska. Ingmar Bergman już jako dziecko uciekał w świat magicznych zabawek świetlnych i teatrzyków lalkowych. Ze wszystkich pór roku najbardziej lubił zimę. W rodzinie najbardziej cenił sobie wujka, który z chęcią wprowadzał go w niesamowity świat kinematografii. Wuj Carl kupował kawałki filmu za pięć ore metr i wkładał je do gorącej wody sodowej, tak że emulsja ulegała rozpuszczeniu. Gdy taśma wyschła, rysował tuszem wprost na filmie ruchome obrazy. Czasem kreślił niefiguralne wzory, które przemieniały się, eksplodowały, nabrzmiewały i kurczyły się – pisze twórca w swych wspomnieniach.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW




















