Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ekstremalne porody. Wywiad.
dodano 12.09.2007
Ten wywiad mógł ukazać się tylko w tak niezależnym medium, jakim jest mój blog.
Pojechaliśmy do Polski, tam są naprawdę fatalne drogi; kazaliśmy jej dużo jeździć, zwłaszcza podczas weekendów. Szczerze mówiąc, nie bardzo jej się podobało takie jeżdżenie bez sensu - jest głęboko zaangażowanym ekologiem, ciężko przeżywała każdy litr benzyny.
Sam poród wyglądał podobnie - wynajęliśmy karetkę, gdy rozpoczęły się skurcze,wsadziliśmy Gwen do środka i zaczęliśmy jeździć z bardzo dużą szybkością. Sam stan drogi przyprawiał mnie o zawał serca, tym niemniej nakazaliśmy kierowcy tzw. ostrą jazdę. Gwen miała dość dobry widok na przednią szybę, widziała wszystkie mijające nas ciężarówki (była noc), poród przebiegł więc gładko i szybko. Ale ja byłem spocony jak mysz (śmiech). Bardzo się bałem! Prawie tak samo, jak podczas tego pierwszego porodu nad jeziorem Unniskaepeg.
Czego się Pan wtedy bał? W swojej biografii napisał Pan, że tamten wieczór przypłacił Pan kilkoma latami życia. Nie był Pan pewny swojej metody?
Właściwie byłem jej pewny - przemawiały za nią wszelkie dowody medyczne. Ale proszę sobie tylko nas wyobrazić - szanowany lekarz położnik oraz zdolny młody matematyk odprawiający jakieś voodoo z wężami nad rodzącą kobietą pośrodku lasów północnego Maine.
Sceneria dla Stephena Kinga...
Rozmawiałem z nim kiedyś - powiedział mi, że tak chory pomysł nawet je munie mógł przyjść do głowy (śmiech).
Tak, tak, przebiłem Stephena Kinga...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW