Ithink.pl  - Dziennikartstwo Obywatelskie
Było sobie życie
dodano 27.03.2007
Apokalipsa, alkoholik i przemądrzały anioł... - jak lubisz się śmiać, to ten tekst jest dla Ciebie :)
- Stachu - rzekł anioł - to, co tu widzisz, to sedno tego wszystkiego, co chciałem ci powiedzieć. Pamiętasz, jak mówiłem o zbiorowym umyśle? Widzisz, każdy człowiek jest cząstką Najwyższego, czyli po waszemu Boga. Bóg stworzył tę planetę i życie na niej, by urozmaicić sobie wieczne istnienie.
- Taa paniam - rzekł Stach - on się pewnie nudził jak jasny gwint.
- No coś w tym stylu... Na poczatku tworzył martwe planety. Gdy poczuł się tym znudzony, wykreował żywe istoty. Później postanowił dać im umysły, lecz jednocześnie kontrolować wszystko to, co stworzył. Było to jednak zbyt przewidywalne, więc i to mu się znudziło. Ostatecznie postanowił zrobić eksperyment i dać wam wolną wolę.
- Chyba kurna pojmuję.
- Mając wolną wolę, zaczeliście czynić prócz dobra całą masę zła, zadawać ból i wyrządzać sobie nawzajem krzywdę. Wszystkie te cierpienia i smutki, których z czasem przybywało, płynęły ku niebu do zbiorowej swiadomości.
- Widzisz teraz tą ogomną jakby pępowinę, podłączoną do Ziemi?
- Hyhyhy kuźwa noo jak się już obudzę, to już więcej nie chlam no słowo daję!
- Wszystko to płynie nią do Najwyższego - kontynuował niezrażony Armuel - przez co Bóg odczuwa to, co wszystkie żywe istoty na tym świecie. Każdą przyjemność czuje w tej samej chwili, co dana istota, bo tak naprawdę to On jest tą istotą. To samo dzieje się z każdym zadanym bólem, z każdym smutkiem, z każdym uczuciem nienawiści, które jeden człowiek do drugiego żywi. On to wszystko odczuwa w tej samej chwili.
- Matko przenajświntsza - jęknął przerażony Stasiek - to je jednak delira jak nic! Mózg mi przeżarło!
- Koniec końców Najwyższy uznał, że nie chce tak cierpieć i nie po to was stworzył. Miało być przyjemnie i ciekawie, a wyszło jak wyszło.
Armuel długo jeszcze tłumaczył Staśkowi różne boskie zawiłości. Ten ani się obejrzał, jak oddalili się od Ziemi na znaczną odległość. Byli teraz w tłumie zdezorientowanych dusz i tłumaczących im czekające ich zadanie aniołów. Przez moment Staśkowi wydawało się, że widzi Zenka; niezrównanego kompana od kielicha. Już miał gnać za kumplem, już miał dać dyla od tego przemądrzałego anioła, gdy nagle potężny błysk rozświetlił okolicę. Obejrzał się za siebie. Ziemi już nie było. Nie został po niej najmniejszy nawet ślad. Przeraźliwa pustka, jeśli nie liczyć osieroconego księżyca i mrowia zagubionych dusz, nie mających najmniejszego pojęcia co się stało.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ 
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW
















 


 


 
 
 
 

