Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Mów do słupa, a słup...
dodano 27.08.2008
Zakon pauliński bez zgody właściciela rozdysponował jego własność. Rzekomo rozdając jego rzeczy ubogim i paląc papiery, efekty kilkuletnich kwerend archiwalno-biblioteczno-muzealnych. Czy to jest przykład dobroczynności katolickiej?
Minęło już sporo ponad pięć lat od WYRZUCENIA mnie ze Skałki. O okolicznościach nie mam ochoty wspominać, bo mam szacunek dla śmierci, a pamięć o Wojciechu Salamonie utrwaloną wspomnieniami, regularnymi pobytami nad jego grobem… oraz wzbogaconą rozmowami z jego rodziną. A zresztą skrawki informacji o mnie bez wątpienia można przeczytać w dokumentacji przechowywanej w archiwum zakonnym. A sam nie mam ochoty na wspomnienia, bo ODRAŻAJĄCY był sposób wmiatania, przez władze zakonne, śmierci pod dywan niebytu i niepamięci!
A teraz może do rzeczy:
Zgodnie z deklaracją, podpisaną przeze mnie w czasie trwania nowicjatu, wniesione do zakonu dobra w przypadku opuszczenia wspólnoty podlegać miały zwrotowi. Klauzulą niniejszej deklaracji było nie ponoszenie przez zakon odpowiedzialności za ich ówczesny stan. Z chwilą opuszczenia przeze mnie wspólnoty zakonnej, taż traciła prawo dysponowania nimi. To, czy były użytkowane jest obecnie sprawą drugorzędną, natomiast nikt – oczywiście poza mną – nie miał prawa podjęcia decyzji o przekazaniu czegokolwiek z mojej własności ubogim i tym bardziej o spaleniu papierów – efektów kilkuletnich kwerend archiwalno – muzealno – bibliotecznych jak i pozostałych pozostawionych na Skałce tekstów, notatek, nadbitek itd.
To chyba drobna przesada: zaspokajać własne rządze niszczenia cudzą własnością! Może to dla kogoś było przyjemnością – zaspokojeniem chuci, jednak z mojej perspektywy (osoby, której własność rozdysponowano) nie ma to nic wspólnego z pozytywnymi wrażeniami.
W piśmie datowanym w Krakowie 13.11.2004 r. (odpowiedzi na moją prośbę o zwrot pozostawionego na Skałce mienia) poinformowano mnie, że na wskutek braku kontaktu ze mną i prób wysłania – zostały one rozdysponowane...
I tu pojawia się kilka pytań:
1. Chciałbym wiedzieć: kto podjął decyzję o niszczeniu i rozdawnictwie mojej własności?
2. Na podstawie jakich uprawnień została podjęta taka decyzja – oczywiście interesują mnie klauzule prawne, przede wszystkim prawa własnego – zakonnego?
3. Na czym polegały rzekome próby wysłania rzeczy? Przecież mój adres do czerwca 2005 r. pozostawał niezmienny, więc gdzie był pies pogrzebany? Jakoś nie potrafię znaleźć przyczyny uniemożliwiającej wysłanie materialnej spuścizny mojego życia zakonnego i przedzakonnego (i to właśnie o tę przedzakonną przede wszystkim sprawa się rozbija).
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW