Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
"Świat według smoka" - fragmenty 4-6
dodano 16.02.2007
Nadeszła zima… Wszędzie jak okiem sięgnąć leżał biały zimny śnieg, a drzewa były pozbawione liści. Trudno było cokolwiek upolować, co by starczyło na cztery puste, smocze żołądki.
Nadeszła pora, gdy słońce coraz dłużej przebywało na niebie, a ściana chmur znacznie się przerzedziła. Dzięki temu mogłem więcej czasu przebywać na zewnątrz mojej jaskini, a i z łowów wracałem z większym łupem niż wcześniej. Wszędzie widziałem, słyszałem i czułem przyrodę budzącą się do życia. Któregoś dnia z południa zaczęły nadlatywać całe rzeszę ptaków, które zimę spędziły w o wiele cieplejszych stronach., hen, daleko za morzem, którego jeszcze nie widziałem. Jednakże wiedziałem, że ono istnieje, gdyż opowiadała o nim moja mama, która obleciała chyba pół świata, tak wiele wiedziała co leży na południu, w schodzie czy zachodzie…
Chociaż nadchodzący koniec zimy miał sporo zalet, to było mi trochę żal topniejących figur śniegowych, które coraz bardziej zamieniały się w bezkształtną masę, w której nie dało się już rozpoznać pierwotnej formy. Cóż, wyglądało na to, że do okresu kolejnej zimy będę musiał znaleźć sobie inne zajęcie na wolne chwile.
Razem ze śniegiem stopniał też lód pokrywający powierzchnię jeziora. Ludzie, którzy łowili ryby za pomocą kija i linki musieli się więc przenieść na brzeg – tylko niektórzy wypływali na środek w drewnianych przedmiotach zwanych przez nich łodziami. Inni mieszkańcy wioski chodzili nad obrzeże jeziora tylko po to by napoić siebie lub zwierzęta, które hodowali, oraz by popływać, mimo tego, że woda nadal była dla nich dosyć zimna.
Pewnego dnia ja też poczułem potrzebę wykąpania się, więc poleciałem nad jezioro, ale nad zachodni brzeg tak by być w odpowiedniej odległości od ludzkiej wioski. Kiedy tam dotarłem słońce zbliżało się do momentu szczytowego górowania, a chłodne powietrze poranka zdążyło się już trochę nagrzać. Znalazłem małą zatoczkę, nad powierzchnia której zwisały gałęzie rosnącej tu wierzby. Jej gęste liście stanowiły dodatkową osłonę przed ludzkim wzrokiem, przynajmniej z daleka, tak więc znalazłem odpowiedni zakątek. Musiałem jeszcze tylko odszukać jakąś polanę, na której mógłbym wylądować… Na szczęście znalazłem taką niedaleko od brzegu, więc po wylądowaniu i kilku chwilach marszu znalazłem się pod opadającymi niczym wody wodospadu liśćmi wierzby, poruszanymi od czasu do czasu przez lekki podmuch wiatru.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW