Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
ROLLING STONES w blasku świateł
dodano 14.04.2008
Martin Scorsese pokazuje Rolling Stonesów jakich świat jeszcze nie widział.
Kręcąc w słynnym Beacon Theater w Nowym Jorku jesienią 2006, Martin Scorsese zgromadził ekipę największych fachowców, aby uchwycić wielką siłę legendarnego zespołu.
Zdobywca Oskara, operator Robert Richardson (Aviator, JFK) kierował pracą ekipy zdjęciowej, w skład której wchodziło wielu uznanych twórców, w tym: laureaci Oskara John Toll (Ostatni Samuraj, Waleczne Serce) i Andrew Lesnie (trylogia Władca Pierścieni, King Kong), nominowani do nagrody Akademii: Stuart Dryburgh (Fortepian, Malowany welon), Robert Elswit (Magnolia, Good Night and Good Luck), Emmanuel Lubezki (Lemony Snicket: seria niefortunnych zdarzeń, Jeździec bez głowy) i Ellen Kuras (Zakochany bez pamięci, Mordercze lato).
Za montaż filmu odpowiedzialny był David Tedeschi, który współpracował wcześniej ze Scorsese przy entuzjastycznie przyjętym dokumencie o Bobie Dylanie: Bez stałego adresu: Bob Dylan.
Trudno nie docenić wkładu Rolling Stones w historie rock&rolla. Zespół, który powstał w Londynie w 1962 roku, wydobył wszystko co najlepsze z muzyki zespołów tworzących przed nim i stał się wzorem dla grup powstałych w późniejszym okresie. Tylko nielicznym udało się osiągnąć tyle co Stonesom.
Każdy z albumów wydanych przez grupę we wczesnych latach twórczości – od The Rolling Stones z 1964 po Exile on Main Street z 1972 – jest kluczowy nie tylko dla zrozumienia muzyki tamtego okresu, ale także dla zrozumienia tej niezwykłej epoki.
Poprzez swoje zainteresowanie bluesem i R&B, Stonesi zapoznali rzesze młodzieży z muzyką dotąd nie znaną białym Amerykanom. Choć w początkowym okresie twórczości nie byli zespołem zaangażowanym politycznie, to poprzez swoją fascynację muzyka Afroamerykanów – od Roberta Johnsona, Muddy Waters i Howlin' Wolf po Chucka Berry’ego, Marvina Gaye i Dona Covaya – zabrali głos, który odbił się echem w ruchu praw obywatelskich. Gdyby Rolling Stonesi, po 1965 roku nie nagrali już żadnego albumu i tak staliby się legendą.
Wkrótce, Stonesi – w składzie: wokalista - Mick Jagger, gitarzyści - Keith Richards i Brian Jones, basista - Bill Wyman i perkusista - Charlie Watts – stali się synonimem buntu tamtej epoki. Takie piosenki, jak Satisfaction, Street Fighting Man, Sympathy for the Devil i Gimme Shelter uchwyciły wówczas panujące: brutalność, frustracje i chaos. Dla Rolling Stonesów lata sześćdziesiąte nie były czasem pokoju i miłości. Zespół uznawał panującą wtedy psychodelię i szeroko pojmowany utopizm za nazbyt zagmatwany i wręcz śmieszny. Stonesi zawsze byli – i nadal są – zdecydowanymi pragmatykami. Wbrew wszelkim niezliczonym obietnicom, które niosły ze sobą lata sześćdziesiąte, Stonesi rozumieli, że „You Can’t Always Get What You Want. You Simply Want to Let It Be? Why not Let It Bleed?”
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ