Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Kondycja polskiego kina - część 1 - rok 2001
dodano 15.02.2008
W obecnych czasach na ulicach, w barach, w domu – podczas formalnych bądź nieformalnych spotkaniach w momencie, gdy dochodzi do rozmowy na temat filmów – a w szczególności filmu polskiego – słychać zdecydowane słowa krytyczne.
Analizując pozostałem filmy z 2001 roku zostały mi już niestety w większości filmy wielkich polskich pisarzy (poza jednym wyjątkiem), które wtedy zostały przeniesione na ekran. Mowa oczywiście o „Quo Vadis” i „ W pustyni i w puszczy” – obie już wcześniej nakręcone niejednokrotnie – czyli taka mała powtórka z rozrywki – i oba scenariusze powstawały w oparciu o pióro Henryka Sienkiewicza. Fabułę wszyscy znają – a już na pewno studenci kulturoznawstwa. Jeżeli chodzi o „W pustyni i w puszczy” – to sukces był nikły – jedynie nieco ponad 90 tys. widzów przed ekranem, to przy jego pierwowzorze z 1973 roku wygląda bardzo słabo (30 989 874 widzów) . Natomiast „Quo Vadis” w reżyserii Jerzego Kawalerowicza – ówczesny Polski kandydat do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej w kategorii najlepszy film obcojęzyczny, który został tylko kandydatem – okazał się dużym sukcesem kasowym. Stał się też najdroższym polskim filmem w historii naszej kinematografii . Niestety budżet się nie zwrócił – film nie był też doceniony przez środowisko znawców filmu. Porażka pomimo dobrego wyniku oglądalności – na co składały się głównie wycieczki szkolne – w ramach obowiązkowych zajęć lekcyjnych – wiem bo sam w takich uczestniczyłem. Szkoda środków pieniężnych na takie cele – ale cóż nie o tym ten artykuł.
Trzeba też wspomnieć o innych „wielkich” filmach i wielkich porażkach tego roku – a mianowicie o „Przedwiośniu” Filipa Bajona – mnie osobiście przypadł do gustu ten film – dlatego o nim wspominam – niestety widzowie i krytycy byli bezlitośni. Drugą dużą porażką był „Wiedźmin” Marka Brodzkiego – najbardziej chyba oczekiwanego wówczas i najbardziej krytykowanego filmu. Niestety reżyserowi brakło polotu i nie potrafił przenieść prozy Sapkowskiego na ekran.
Przy tych „wielkich” filmach (niestety tylko ze względu na ich rozmach i promocję) w 2001 roku pojawiła się „perełka” w filmie polskim – obraz bardzo przejmujący i tym bardziej realistyczny – a mianowicie „Cześć Tereska” w reżyserii Roberta Glińskiego. To opowieść o nieporadności instytucji, powołanych do obrony czy edukowania obywateli, które są tak przesiąknięte starymi metodami, że nie radzą sobie z tym, co nowe, trudne i niebezpieczne, albo najzwyczajniej w świecie są po ludzku zmęczone i leniwe – i tym samym pośrednio przyczyniają się do zbrodni. Dzieło przeraża swoim autentyzmem. Widzimy dziwnie znajome, zaniedbane, obierające nadzieję i chęć do życia blokowisko, pijanych ojców i ich patologiczne rodziny, degeneratów, matki na skraju wyczerpania nerwowego. Do głównych ról zaprosił Aleksandrę Gitner i Karolinę Sobczak autentyczne dziewczyny – z takimi problemami, o których mowa filmie – amatorki, nie aktorki. Autentyczność podkreślają czarno – białe zdjęcia. Przejmuje i nie potrafi o sobie zapomnieć ten obraz. Dla mnie i dla wielu najlepszy film 2001 roku.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW