Ithink.pl  - Dziennikartstwo Obywatelskie
Rozważania o nadymaniu
dodano 16.02.2009
Problem istnieje realnie. Miasto się wyludnia. Zmierzyć z nim zechcieli się ludzie sztuki i artyści. Konkretnie Robert Knuth i Ryszard Ziarkiewicz. Nie pierwszy raz mierzyli się zresztą z materią oporną i nieznaną.
Znowu ci dwaj
Zanim rozpętała się afera z fussowym niby anty-żydostwem odbyły się wybory samorządowe. Koszalińskie billboardy wypełniły się uczesanymi i uśmiechniętymi buziakami. Na nich młodzi ludzie zapewniali , że nie chcą wyjeżdżać z miasta. A walczący o reelekcję, Mirosław Mikietyński wzmacniał ich w przekonaniu, że w Koszalinie zostawać warto. Tak skonstruował swoją strategię wyborczą podczas ostatnich wyborów samorządowych. Trudno orzec na ile młodzi mu pomogli, faktem jest, że wybory wygrał. Co nie oznacza, że młodzież w mieście widziała swoją przyszłość. Raczej wyjeżdżała do Irlandii.
W ten klimat wpasowali się Ziarkiewicz z Knuthem . Wymyślili projekt „Kocham Koszalin”. Zdobyli nieco wygodniejszą pozycję by swoje pomysły przedkładać nowej-starej władzy, gdyż Ryszard Ziarkiewicz wiosną 2007 r. został kierownikiem Działu Sztuki Współczesnej Muzeum w Koszalinie. Do więzienia ich wprawdzie nie wtrącono, ale zimą i wiosną „Scena” trwała w pół-letargu. Brakowało pieniędzy, bo według lokalnych decydentów samorządowych galeria była passé.
„Kocham Koszalin” to według Ziarkiewicza pomysł na to by wyjść ze sztuką na ulice, a jednocześnie w sposób niebanalny promować miasto. Do udziału w projekcie zaproszono dziesięciu artystów związanych z Koszalinem. Każdy z nich miał przedstawić pracę fotograficzną, którą zamierzano pokazać na billboardzie zamieszczonym na murach muzeum. Ryszard Ziarkiewicz zwrócił się do władz miasta z prośbą o dofinansowanie. Twierdzi, że idea spodobała się prezydentowi Mirosławowi Mikietyńskiemu i jego zastępcy Andrzejowi Jakubowskiemu. Pieniądze na realizację projektu miały iść z kasy podległego miastu muzeum.
I roztropnie postąpił prezydent, że nie wyłożył środków bezpośrednio z ratusza.
Kiedy w lipcu na jego budynku zawisła pierwsza tablica obaj prezydenci zmienili zdanie. Na łamach Gazety Wyborczej Szczecin z 30 lipca 2007 r. prezydent Koszalina zdecydowanie się zdystansował od działań muzeum: ”My nie chcemy być z tym projektem kojarzeni”.
Jego zastępcę zbulwersował fakt, że finansowane z gminnych pieniędzy i podległe prezydentowi muzeum "działa metodą faktów dokonanych". Mówił z rozżaleniem: „Ten billboard jest brzydki i nieestetyczny. Nie rozumiem, dlaczego negatywny obraz ma być promocją miasta. Nie rozumiem, dlaczego akurat taka osoba ma być symbolem Koszalina. Myślałem, że przedstawią nam kilka propozycji, będzie jakaś dyskusja, będzie można wybrać zdjęcie…” .
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ 
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW

























 

