Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ordon i inni
dodano 27.03.2010
Bo co ma żołnierz ciapa, który poszedł jak ciele uwiązane na postronku i najgorsza ofiara losu, do carskiej armii ze starym wiecznym buntownikiem, będącym uosobieniem Urana, panem Julianem Ordonem, i z Kalasantym Szaniawskim...
Autor mógłby więcej napisać odnośnie wyglądu kamienicy i mieszkania ponieważ sam się w starej kamienicy urodził.Pamięta duży pokój w ich małym mieszkanku na ścianie wisi dywan. Także na podłodze rozłożony jest dywan w podobnym kolorze.Pod oknem stoi mały biały stolik.Na łóżku na którym się urodził swoje wiersze pisywali Leśmian i Brzechwa. Nie, w sensie pokrewieństwa nic go z Leśmianem ani Brzechwą nie łączyło. Po prostu właściciel kamienicy był ich przyjacielem, albo wynajmował im pokój na wakacje. Piętro wyżej mieszkała muza Leśmiana. Jeśli łączyło go coś z nimi to z pewnością miejsce. Z buddyjskiego punktu widzenia na przykład, jeśli ludzie żyją w jednym miejscu oznacza to że istnieje między nimi jakiś związek.
Autorowi rwał się wątek, czuł to. Miał jeszcze napisać o generale Trąbickim który mając do wyboru objąć przywództwo nad powstaniem lub złamać dane wcześniej słowo, wolał popełnić samobójstwo, aby do tego nie dopuścić. Zmuszony został do tego przez spiskowców jacy wtargnęli do jego jadącej ulicami Warszawy karety. Strzelił sobie po prostu samobója prosto ze swojego pistoletu w głowę. Słychać było tylko głośne Bach, i generał osunął się martwy, nie, padł na ramiona przerażonych spiskowców i skonał w ich objęciach, wypowiadając przed śmiercią jakąś maksymę: " teraz jesteśmy znowu razem", lub coś w tym rodzaju. To była także swojego rodzaju odwaga, niezłomne lata wojowniczej młodości i pewność siebie charakteryzująca dorosłego mężczyznę.
Dobrze, a wiec zaczynamy. Zadowolony generał jedzie karetą na spotkanie z namiestnikiem, a może nocą wraca z przyjęcia, czy małej imprezy z przyjaciółmi. Jednak o Konarskim Tym drugim Konarskim, o wiele mniej znanym, "co to nie miał w Paryżu nawet paltocika", bowiem swój własny podarował jakiemuś biednemu emigrantowi. Powstańcowi spotkanemu pewnego dnia na ulicy. Potem sam musiał chodzić po znajomych bankierach i upraszać jakieś drobne pieniądze na byle jakie przykrycie. W Paryżu bowiem także bywa czasami chłodno.
Oraz następnie powiązać te postaci ze sobą. Bo co ma żołnierz ciapa, który poszedł jak ciele i najgorsza ofiara losu do carskiej armii ze starym wiecznym buntownikiem, będącym uosobieniem Urana, panem Julianem Ordonem, i z Kalasantym Szaniawskim, w młodości rewolucjonistą i burzycielem, a w wieku dojrzałym statecznym urzędnikiem państwowym. Jednego tchórzliwość doprowadziła do nędzy, drugiego szlachetny bunt w imię ideałów. Jaki był ten trzeci, czyli Szaniawski, i co naprawdę robił? Czy po szaleństwie lat młodości został statecznym urzędnikiem, czy też dostrzegł tragizm powstań, na dodatek możliwe że prowokowanych przez państwo kontrolowanych wybuchów. Kończy rozważania którego go do niczego i tak nie prowadzą. Może o Aleksandrze Wielopolskim. Nie chcę nie mogę.To był inny Wielkopolski, ale jednak. Słucham z komputera "Change Over", naprawdę uwielbiam ten kawałek. Chciałbym włączyć do opowieści Maurizio Micelego i jego muzykę, lecz Miceli mieszka w Wenecji, więc odpada. Następnie wyciągam papierosa i zapala go. Wychodzi z papierosem na klatkę schodową. Słyszy jak ktoś stuka do drzwi mieszkającej piętro niżej sąsiadki. Powoli ale dobitnie. Zastanawia się czy to stuka kochanek, czy może mąż wracający z pracy z zagranicy na święta wielkanocne do domu. Kobieta ma niezły zamęt w umyśle, gorzej jeśli mąż już siedzi w pokoju, a kochanek stuka do drzwi, lub odwrotnie kochanek siedzi w pokoju, a mąż stuka do drzwi. Drzwi otwierają się po cichu i osoba która stukała wchodzi bez słowa do środka. Drzwi się zamykają. Więc to kochanek, myślę. Po czym wchodzę do mieszkania do siebie, włączam radio, w radiu mówią że znależli jak ja to nazywam "trzeciego człowieka". Obok neandertala i żółtego skośnego "kro maniona" jakiś gatunek syberyjski. Może Rosjanie pochodzą od tego trzeciego? Jednak nie, zmieniam pochodzenie człowieka. Zgodnie z prawdą czyli tak jak naprawdę było, a nie jak fantazjują naukowcy. Pierwsi ludzie narodzili się w Europie i stamtąd wyemigrowali do Azji i Afryki.
Po przerwie zabieram się znowu do pisania. W radiu słyszę o chłopaku z Radomia, który wyskoczył z czwartego piętra. Wolał zginąć niż dać się zamknąć i ograniczyć swoją wolność. następnie o facecie . Gość podpalił dwóch policjantów którzy przyszli z komornikiem odebrać mu resztę własności. Poloneza wartości trzech tysięcy złotych za sześćset. Pamiętam sobie że w mojej sprawie toczy się postępowanie [rano było lepiej, wieczorem ponury nastrój wrócił znów]. ZUS chce żebym płacił im pieniądze ponieważ prowadziłem firmę która nie przynosiła dochodu. Niby sprawy toczą się w Polsce latami, ale niektórych można trzymać latami w wiezieniu bez procesów, a nawet bez postawienia im zarzutów? Jeśli mnie też chcą zamknąć? No dobra, myślę, muszę brać z tych gości przykład i nie dać się zamknąć. Przypominam sobie piosenkę z lat dzieciństwa Właściwie to kołysankę. Nucił mi ją dziadek albo babka kiedy byłem dzieckiem. Wiem ze to bezwstydne, ponieważ wykorzystałem ja niemiłosiernie w "WIELKICH PUZLACH", ale co mam robić? Siadam w fotelu. Zaczynam na okrągło najpierw powtarzać słowa, a następnie śpiewać
"selo tie en finke kaampo
selo do al łon on bianko
Lo darro alla Befana
che lo tiene una settimana"
Nie wiem nawet co to znaczy, i mogę się jedynie domyślać. Może gdybym próbował rozmawiać z włochami wygłupił bym się tak samo jak wtedy gdy próbowałem dogadać się ze szkotami w Edynburgu po szkocku. mało kto w Edynburgu znał szkocki. W Glasgow śmieli się ze mnie ludzie, kiedy słyszeli mój szkocki język. Nic to, nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Nie mam zamiaru być zamknięty i pozbawiony możliwości wyboru. Bez możliwości laptopa, bo może zostać przecież zabezpieczony na potrzeby prowadzonego postępowania.co zrobić? Nie wiem. Na stoliku w przedpokoju stoi pusta butelka po winie. Butelka jest z grubego szkła, a przy fotelu bambusowy kij z metalowym mosiężnym okuciem. Kija używam ponieważ boli mnie kręgosłup i mam małe kłopoty z chodzeniem Siedzę więc i jak indiański czarownik dalej śpiewam słowa kołysanki powtarzając je w kółko
ninna nanna nina o
kłesto bambino a kilo do.
Po okresie jakiegoś dziwnego zatrzymania, wiem że przyjdzie czas na odreagowania. Znam siebie.
-----------------------------------
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW