Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Zostańmy w Polsce?
dodano 29.01.2007
Zostańcie w Polsce! - alarmują zewsząd do młodych Polaków. – Coraz ciężej o dobrego pracownika - mówi młody pracodawca, zapytany o przebieg rekrutacji. Jednakże trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co czeka tych młodych, jeśli pozostaną w naszym kraju?
Basia wspomina te pierwsze tygodnie, jako prawdziwe piekło. - "Płakałam ze zmęczenia po powrocie do domu, nie miałam siły, by zająć się dzieckiem, przeżywałam każdy telefon od niezadowolonego klienta i każdą nieuprzejmość pań z poczty. Mijały tygodnie i schody wcale nie zaczynały maleć. Podpisałam umowę na rok, z zachowaniem 2-tygodniowego okresu wypowiedzenia. Boże, co za szczęście! – Ja się naprawdę cieszyłam. Podczas wakacji pomagali mi rodzice, wywieźli chłopaków na wieś, ja przyjeżdżałam na weekendy. Długo w nocy siedziałam nad zeszytem pisząc te durnowate teksty, których ilość rosła w zastraszającym tempie. Nie było mowy o żadnym dodatkowym wynagrodzeniu. Za pierwszy miesiąc pracy dostałam 400 złotych na rękę, jak to wytłumaczył mój pracodawca, odliczono mi część składki na ZUS. Poradziłam się znajomej księgowej, która wyliczyła, że od mojej pensji odjęto całą wysokość składki oraz.... około 60 złotych. Współpracownicy doradzili mi, żebym się lepiej nie odzywała, jeśli dalej chcę tu pracować. Pomyślałam, że wytrzymam jeszcze miesiąc i spadam. – Zapada pełna zdziwienia cisza. Basia patrzy na mnie, kiwa głową i wyjaśnia: - Zdobywałam doświadczenie, nauczyłam się pracować w Linuxie, trochę html, obsługi sprzętów biurowych... W każdym razie zostałam. Po wakacjach zaczęły się jeszcze gorsze schody, chłopcy poszli do przedszkola i do szkoły, zaczęłam zajęcia na uczelni, a roboty przybywało. Ponieważ co najmniej siedem godzin bez przerwy wpatrywałam się w stary, migający monitor, zaczęłam miewać migreny. Pewnego dnia usłyszałam jak szef mówi do kierowniczki:
- Nic by jej się nie stało, jakby zostawała po pracy na dwie, trzy godzinki.
Konsekwentnie wykręcałam się od tego zalecenia. Wtedy zaczęły krążyć po firmie pogłoski o tym, że chcą się mnie pozbyć. Szef wybierał swoistą taktykę: aby sam nie musiał dawać wypowiedzenia (nie miał ku temu żadnych podstaw), zmuszał ,,ofiarę” do samodzielnej rezygnacji z posady. Byłam świadkiem, jak... no znęcał się! Inaczej nie da rady tego nazwać, po prostu się znęcał psychicznie nad koleżanką. Dorzucał jej obowiązki, obgadywał ją (!) przed innymi pracownicami, prawił jej ciągłe aluzje na temat zmiany miejsca pracy.
Basia zamyśla się i wzdycha: "Potem przeniosło się na mnie. Wszyscy u nas bali się ciągle zwolnienia, też uległam tej panice. Długo chodziłam z gorączką do pracy, skończyło się ciężkim zapaleniem oskrzeli. Na chorobowym zrozumiałam, że to jakaś bzdura, że przecież gdzieś musi być normalnie. Zaczęłam zauważać więcej ofert pracy dla siebie. Wystarczyło dobrze poszukać... Zdecydowałam się odejść.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW