Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Te straszne szpony hazardu?
dodano 16.12.2009
Obecna histeria antyhazardowa do dobra okazja do
Warto to sobie uświadomić - wszyscy, w całym naszym życiu, nie tylko grając w ruletkę czy lotto, ale nawet przebiegając przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, podejmujemy działania ryzykowne, narażamy się na rozmaite niebezpieczeństwa i robimy to często właśnie dla pieniędzy - czyli hazardujemy. I robimy to z własnej, nieprzymuszonej woli - widocznie jest coś w naszej, ludzkiej naturze skłaniające nas do takich działań, a nawet więcej: mamy taką potrzebę. A jak nie jesteśmy Kubicą, czy himalaistą i mamy deficyt w podejmowaniu ryzyka - to tego ryzyka szukamy choćby w grach uważanych za hazardowe.
Czy wobec tego zakazywanie czegoś, co jest potrzebą (w zależności od człowieka: większą lub mniejszą) jest dobre i słuszne? W szczególności: czy jest dobre i słuszne zakazywanie uczestnictwa w grach uważanych za hazardowe? Bo przecież raczej nikt nie myśli o zakazywaniu udziału np. w teleturniejach tak sympatycznych, jak "Jeden z dziesięciu", czy "Jaka to melodia?" i jeszcze paru innych, chociaż to także hazard. Dlaczego wreszcie hazard jest taki wyklęty, budzi tak wielkie emocje i tak wielką troskę władz byśmy mu nie ulegali? Zresztą - jakby nie cały hazard, bo funkcjonuje już wprawdzie niezdefiniowany, ale coraz bardziej powszechnie przyjęty podział na hazard "twardy" (lub "ciężki") i "miękki" (lub "lekki"). Do hazardu "ciężkiego" został zaliczony w związku z trwającą aferą hazard kasynowy, ale też automaty ("jednoręcy bandyci") i ich następna technologicznie generacja: wideoloterie.
Chociaż osobiście nie mam nic przeciwko likwidacji "jednorękich bandytów", uzasadnienie tego podziału budzi kolejne wątpliwości: automaty podobno bardzo uzależniają i są zbyt łatwo dostępne. Jak mowa o uzależnieniu, to natychmiast przypomina mi się popularność w latach osiemdziesiątych pierwszych zdrapek - loterii pieniężnych organizowanych przez Polski Monopol Loteryjny. To było prawdziwe szaleństwo - organizator nie nadążał z dostarczaniem coraz nowych paczek zdrapek do punktów sprzedaży, a Polacy namiętnie drapali - bo była to nowość, którą trzeba było społecznie oswoić. Dziś Polski Monopol Loteryjny dogorywa, a dla konkurencyjnego Totalizatora Sportowego zdrapki, mimo reklamy - to margines obrotów. Sadzę, że tak samo byłoby z "jednorękimi bandytami": teraz mamy modę i szaleństwo gry, o którym za parę lat zapomnimy. A dostępność gry na automatach jest całkiem podobna do dostępności gier Totalizatora Sportowego, który chwali się już ponad 11 tysiącami punktów przyjmowania zakładów, rozsianych w miastach co kilkaset metrów - chociaż ilość przyjmowanych zakładów szybko maleje z powodu fatalnej polityki cenowej ostatnich zarządów tej Spółki. Czy więc likwidacja "jednorękich bandytów" nową ustawą nie jest przypadkiem strzelaniem z armaty do wróbla - no może wróbla, który chwilowo udaje większego ptaka? Już łatwiej zgodzić się z zakazem urządzania wideoloterii, które swój szczyt popularności miałyby (gdyby się w Polsce pojawiły) dopiero przed sobą.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW