Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
O stanie wojennym i nie tylko
dodano 16.01.2007
Śnieżny, grudniowy wieczór przeszyty zimnem rdzewiejącego metalu, wzrok „towarzyszy” baczący na każdego przechodnia i karabin skierowany w dół, ale cały czas odbezpieczony - gotowy, by odznaczyć swoje piętno w historii.
Nietrudno odnieść to do historii stanu wojennego i tym co dzieje się w związku z nim dziś. Jakież to wielkie przepaście dzielą Polaków? Ileż to co roku starć, przepychanek, sporów, debat, wystąpień o tych dramatycznych wydarzeniach. Niby wszystkie odtwarzają jeden moment dziejowy, lecz różnice są dramatyczne.
Weźmy przykładowo poglądy pani Walentynowicz. Dla niej pierwsza „Solidarność” była ucieleśnieniem ideału, wyrazem walki o lepszą Polskę. Ale już ta druga, reaktywowana, byłą tylko stekiem ubeków i prowokacją służb specjalnych. Pani Walentynowicz postrzega cały proces historyczny w kategoriach emocjonalnych, pierwsza Solidarność była jej dzieckiem, wobec czego uważa ją za „swoją” , druga natomiast utworzona już nie z pobożnych życzeń „zrobienia czegoś dla Polski”, nie jako ruch społeczny, którego cele nie były u postaw bardziej ogólnoklasowe i wszechnarodowe, a jako propozycja z gruntu rzeczy polityczna, która chciała zaproponować Polsce konkretną wizję przyszłości, była dla niej jawnym zaprzeczeniem kierunku rozwoju Solidarności. Taką też Polskę współczesną, jako ugruntowana na „ubeckich fundamentach” propaguje i lansuje, co wiele środowisk zapożycza by legitymizować konieczność radykalnych zmian w strukturach państwa i krzyczy „Polska jest pełna SB-ków, których raz na zawsze trzeba z życia politycznego usunąć”.
Podobnie jest z gen. Jaruzelskim, który stał się ofiarą walki o zmiany w demokratycznej już III Rzeczypospolitej. Mało który polityk baczy dziś na prawdziwe, historyczne powody wprowadzenia stanu wojennego, nawet nie jest to dziś potrzebne, bowiem liczy się harmider i to, kto donośniej ogłosi swoje racje. I tak generał stał się symbolem zdrady narodowej, co dziwi go o tyle, że sam uważa się za patriotę.
Być może nie upłynęło jeszcze wystarczająco dużo czasu, by móc spojrzeć na stan wojenny z perspektywy obserwatorów i ocenić go obiektywnie. Być może nie mamy ku temu odpowiedniej ilości ważnych historycznie materiałów, archiwa Związku Radzieckiego niechętnie odtajniają dokumenty o tamtych czasach, Polacy zaś publikują tylko to, co dla nich jest w danej chwili wygodne. Być może w końcu, to, że tamto pokolenie daje jeszcze swoje świadectwa, uniemożliwia trzeźwą ocenę i determinuje w nas istnienie emocjonalnych więzi poparcia albo dezaprobaty.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW