Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Problemy współczesnej oświaty
dodano 28.12.2006
To co się dzieje we wspólczesnej szkole ma swoje podłoże w ostatniej reformie oświaty z roku 1991. Według mnie jest to najgorsza z reform od czasów powojennych.
Ale do tego potrzeba, żeby zgodnie z nauką Piramowicza nauczyciel kochał swój zawód. A będzie kochał, jeśli będzie rozliczany ze stosunku do dzieci, z zaangażowania autentycznego, kontaktów i przyjaźni nawet z rodzicami, a nie oceniany na podstawie punktacji, a taką się prowadzi np. dokonując oceny nauczyciela. Jeśli punktów osiągnie tyle tylko, to ma dobrą, a jeśli tyle to wyróżniającą, ale czy to jest współmierne do rzeczywistej jego pracy? Osiągnięcia klasy też się ocenia w procentach, a potem stosuje programy naprawcze, zgroza!! Gdzie tu jest indywidualizm w stosunku do każdego dziecka? Gdzie miłość i troska? Gdzie po prostu nauczenie dziecka czytać, pisać i liczyć, gdy już od pierwszej klasy szkoły podstawowej ono rozwiązuje testy? Co mi się podoba to stawianie nacisku na naukę czytania ze zrozumieniem. Ta umiejętność bowiem jest potrzebna przez całe życie, a także poznawanie rzeczywistości poprzez cały blok programowy. Np. o zimie dziecko czyta, pisze, rysuje, liczy bałwanki. To słuszne, ale czy nie wylano tu dziecka z kąpielą? Bo znowu ocena jest opisowa. Jeśli nauczyciel ma pisać rzeczywiście każdemu dziecku w wymagany sposób, to kiedy ma czas uczyć? Nie wierzycie? Popytajcie swoich znajomych, którzy maja małe dzieci chodzące do klasy I. Popatrzcie na ich zeszyty i poczytajcie komentarze nauczyciela. Oceny pracy dziecka. Jeśli są pisane uczciwie, zapytajcie, kiedy nauczyciel uczy? Każda szkoła co prawda tworzy wewnątrz szkolny system oceniania. Ale czy to dobre w razie zmiany szkoły? Albo programy każdy jaki chce i jak chce. Nie, ta reforma oświaty jest najgorsza ze wszystkich, a poznawałam każdą z nich, czytałam i uczyłam się o nich, a niektóre sama realizowałam. Były trafione i nietrafione, żadnej nie udało się wprowadzić do końca. Z każdej natomiast zostawały pewne elementy, nieraz wcale nie te najlepsze.
Co ja bym zrobiła jako minister oświaty?
Wprowadziłabym jednakowy system kształcenia, jednakowe programy opracowane przez wybitnych specjalistów praktyków a nie teoretyków.
Wprowadzałabym dysyplinę w szkole, jasne i ścisłe zasady nagradzania i karania.
Opracowałabym obowiązki i powinności ucznia. Bowiem aby mieć prawa należy najpierw nauczyć się wypełniać obowiązki. Tak mnie uczono i wcale nie najgorzej. Ja nosiłam mundurek, tarczę, beret, granatowy płaszcz i wcale mi to nie odebrało ani wolności ani radości życia, a pozwałalo czuć się uczennicą no i nieco oszukiwać nauczycieli, bo tarczę niosło się na agrafce, beret kręciło na palcu itd. Bo bunt jest przywilejem młodości, ale można nad nim panować i sterować nim w słusznej sprawie i kierunku.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW