Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Choroba zwana miłością, a epidemia zwana samorealizacją
dodano 24.05.2009
Czym jest miłość? Miłość – opiewana w lirykach najznamienitszych poetów, rozważana przez najtęższe umysły filozofów i głęboko odczuwana od noworodka poczynając, a na srebrno-głowym kończąc.
Miłość samego siebie
Każda epoka stawiała przed człowiekiem rozmaite wyzwania. I w nam współczesnej można wykryć pewien zespół oczekiwań, które jako jednostki musimy spełnić, aby przetrwać zarówno w sensie biologicznym, jak i społecznym. Jednym z takich najbardziej fundamentalnych, jeżeli brać będziemy pod uwagę zasięg promocji i natężenie oddźwięku społecznego jest wezwanie do sukcesu. Kiedy zatem można mówić o odniesieniu sukcesu?
Każdy z nas już zapewne zrozumiał, iż współczesną miarą sukcesu nie jest samozadowolenie. Ono może być skutkiem sukcesu, ale nie podstawą dla jego powszechnego uznania. Aby mieć to ostatnie nasz sukces musi spełniać pewne obiektywne kryteria. Do takich zaliczyć można: awans zawodowy (uzyskanie lepszego stanowiska lub przejście do bardziej liczącej się na rynku branży), awans społeczny (zyskanie przez swą działalność lub przyrodzone własności osobowości większej niż przeciętna popularności lub stanie się autorytetem w kręgu pewnych osób), wreszcie awans finansowy (posiadanie dużej liczby zer na koncie lub w postaci dóbr trwałych). Jeżeli podpadamy pod któreś z tak wyszczególnionych kryteriów, bądź chwała nam wtedy – pod wszystkie jesteśmy godnymi przedstawicielami naszych czasów i ich ideału – człowieka sukcesu.
Powszechnie dzisiaj lansowany mit sukcesu obiecuje nam nie tylko owo zakładane przez Darwina w odniesieniu do wszystkich gatunków minimum egzystencjalne – przetrwanie. Przekonuje się nas, iż zyskamy o wiele więcej, a właściwie, że sięgniemy szczytu ludzkich aspiracji, gdyż odnajdziemy szczęście, które jak nauczał już Arystoteles jest celem każdego człowieka. Osiągniemy ów cel, gdy skoncentrujemy się na progresie siebie jako jednostki. Bez skupienia na sobie i samorealizacji niemożliwa jest żadna korzystna zmiana, nie pojawi się ów pożądany awans.
Związek z druga osobą?, małżeństwo?- czemu nie, ale uczestniczmy w nim na tyle, na ile nie zagraża to naszym jednostkowym interesom i aspiracjom. Strońmy od osób, z którymi życie stwarzać mogłoby konieczność wyrzeczeń z naszej strony lub skazać nas na stagnację, a nawet regres. Prowadźmy w miłości politykę ostrożności – zbadajmy któż zacz, jakie ryzyko niesie, zróbmy bilans korzyści bycia z nim, bądź oszacujmy ewentualne straty. Oto właściwa postawa człowieka współczesnego, który wie już, że immanentną zasadą jego bytu jako istoty ludzkiej z początku XXI wieku jest samorealizacja!
Zrazu nie widać w takiej postawie nic zdrożnego, ale przyjrzyjmy się efektom takiej filozofii jakże widocznym w otaczającym nas świecie. Co przewrotnego tkwi w światopoglądzie człowieka współczesnego, że jako już zjawisko masowe obserwujemy znieczulicę społeczną na biedę, chorobę i starość?
My wiecznie młodzi (mamy już przecież w codziennym słowniku pierwszą, druga i trzecią młodość, a zatem czas stoi właściwie w miejscu), plastyczni do granic praw fizyki (o granicach moralności czy przyzwoitości już dawno nikt nie mówi, jak kult nauki to wyrzućmy humanistyczne brednie) i świadomi swych ambicji (z możliwościami często gorzej, ale skoro klonujemy już ludzi, może niedługo każdy z nas będzie mógł sklonować dla siebie odpowiednią karierę) ogłaszamy brak akceptacji dla słabości, ułomności i niedoskonałości! Czy to pomoże w samorealizacji i zapewni nam sukces?
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW