W Polskiej Lidze Siatkówki osiągnęli wszystko. Złoty medal, wspaniałą atmosferę na trybunach, świetną organizację czy ciągły status lidera i faworyta. W tym sezonie po raz kolejny stanęli na najwyższym miejscu podium i przypieczętowali koniec sezonu medalem z najcenniejszego kruszcu.

Czwarte złoto to niewątpliwie potwierdzenie ciągłej dominacji na krajowych parkietach. Dokładając do tego brąz Ligi Mistrzów tylko potwierdzili swoją wyższość nad innymi zespołami. Przed sezonem Skra zrobiła Prima Aprilisowy żart podając informację o transferze Stephena Antigi, a po kilku miesiącach zobaczyliśmy go w szeregach bełchatowian. Największym zaskoczeniem było nieprzedłużenie kontraktu z Krzysztofem Ignaczakiem i ustawienie na jego pozycji Roberta Milczarka. Ten jednak nie spełnił oczekiwań i został zastąpiony przez Dana Lewisa. Jak się później okazało, pozycja libero była jedną ze słabszych stron Skry.




Faza zasadnicza


Już od pierwszego spotkania od Skry oczekiwano bardzo wiele. Wszyscy kibice bełchatowian chcieli wygranych w każdym meczu. I zaczęło się spokojnie, bez większych problemów – 3:0 z Płomieniem. Następnie wygrana w każdym z trzech setów do 23 z Jastrzębskim Węglem, ówczesnym wicemistrzem Polski. Na pierwszą przeszkodę Skra natknęła się w trzeciej kolejce, kiedy to przyszło zmierzyć się z ekipą Ireneusza Mazura. AZS Olsztyn rozgromił bełchatowian w pierwszym secie do 10! Jednak po tak wysokiej porażce Skra podniosła się i wygrała dwa następne sety. Olsztynianie doprowadzili do tie-break’a, jednak tu już Mistrzowie Polski pokazali kto jest lepszy. Na terenie rywala niesamowity mecz rozegrał Mariusz Wlazły zdobywając łącznie 37 punktów! Jego rywal – Grzegorz Szymański – zapisał na swoim koncie 21. Następnie Częstochowa i ponownie tie-break. Tym razem siły się w miarę równomiernie rozłożyły (19:25, 25:18, 25:19, 23:25, 15:10), ale ponownie lepsi okazali się bełchatowianie. Potem dwie wygrane w trzech setach i kiedy nadszedł czas na Jadar Radom wydawało się, że bełchatowianie zaliczą ponownie trzy sety. Jednak ku zdziwieniu wszystkich to radomianie wyszli zwycięsko z tego pojedynku! Wygrali 3:2 (21:25, 22:25, 25:20, 25:16, 16:14) i byli pierwszymi którzy zdołali pokonać Mistrzów Polski. Później znów kilka pojedynków po trzy lub cztery sety, aż doszło do rewanżu z Jastrzębiem. Tym razem to rywal był górą i Skra po 11 kolejkach zaliczyła drugą porażkę. Przez wielu mecz zwany był „spotkaniem na szczycie”. Bardzo dobrze zagrał Robert Prygiel, który otrzymał nagrodę MVP. Bardzo duży zawód sprawili zawodnicy Rzeszowa w meczu ze Skrą. Wszyscy szykowali się na świetne spotkanie, jednak oczekiwania nie zostały spełnione i bełchatowianie wygrali gładko 3:0. Do końca fazy zasadniczej Skra pokonała resztę swoich rywali 3:0 lub 3:1 i zakończyła ten etap gry z 47 punktami na koncie, 52 wygranymi setami i 17 przegranymi. Z 18 meczy przegrali tylko dwa.