Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Garbaty facet
dodano 30.04.2008
Z pewną dozą niepewności zabieram się do opisania nader nieprzejrzystego wątku pewnej wiosennej niedzieli. Nie jest to historia, która nie miała miejsca nigdy przedtem do tego dnia, czy też i to może nawet częściej potem.
Potem doszedł do wniosku,że nie wystarczy wyrzucić przedmioty po poprzednim życiu i zapomnieć o ludziach, o których nie warto pamiętać. Trzeba wyrzucić z dotychczasowej przestrzeni samego siebie. Zawsze wcześniej, gdy o tym myślał, bał się, że w stanie krytycznym może dojść nawet do samodefenestracji. Był jednak w formie lepszej niż przypuszczał. Opuścił życie drzwiami, sam otwierając i zamykając je za sobą . Garbaty, cały posiniaczony od środka, zamieszkał na świeżym powietrzu.
Od tej pory czuł całkowity brak skrępowania wręcz luz, nie tylko dlatego, że nie posiadał nic. Znacznie cenniejsza okazała się swoboda wyrażania pierwotnych instynktów. Powrót do korzeni był konieczny, pozwalał obudzić na nowo pragnienie obserwowania tylko siebie i zaspokajania tylko własnych potrzeb.
Gdy Garbaty odczuwał zimno i głód, przypominał sobie, że ma przecież swego dobrotliwego garba, który wiernie towarzyszy mu od urodzenia i tak chował się w nim coraz częściej.
Pewnej słonecznej niedzieli poczuł, jakby dotknął go sam Bóg. Bo dawno żaden człowiek nie patrzył na niego z takim zaciekawieniem, nie musnął go nawet przypadkiem pośpiesznie przechodząc obok.
Właśnie zakupił za znalezione pod ławką grosze, pół bochenka dużego chleba. To całkiem sporo jedzenia. Pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. Nie miał większego czucia w całym ciele, dlatego gdy tylko udało się zakupić chlebek, wyszedł przed sklep i stanął na schodach niemalże w przejściu. Święci, jak myślał w poprzednim życiu o katolikach, śnięci ludzie właśnie w tejże pięknej chwili zaczęli gromadnie opuszczać znajdujący się po przeciwnej stronie ulicy kościół. Najwyraźniej Garbaty wyraźnie wyróżniał się z otoczenia, bo wszyscy nie tylko zaczęli mu się przyglądać, ale byli i tacy, którzy przyzwyczajeni najwyraźniej do 'świętych' gestów, składali na jego widok ręce. Garbaty, jakby nikogo nie widząc i kompletnie nie zdając sobie początkowo sprawy ze swej widowiskowości, z wielkim apetytem zabrał się do odgryzania wielkich kęsów swego niedzielnego obiadu. Ze wzrokiem wbitym wydawać, by się mogło w figurę przed kościołem, jadł ciesząc się piękną słoneczną aurą. Ludzie, jak to ludzie w takich dniach i miejscach. Bardzo poważni. Nie rozumiał tego nigdy. Wierzył w Boga od zawsze gorąco, jak wierzył w swój garb. Nie wiedział tylko czemu miałby mieć z tego powodu poważną minę.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW