Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Co mogą odkryć sejmowe komisje śledcze, których domaga się opozycja?
dodano 06.09.2007
Trwa polityczne przeciąganie liny o powołanie sejmowych komisji śledczych w aferze gruntowej i w sprawie samobójstwa Barbary Blidy. Jeżeli jednak powstaną, to mogą odkryć nie to, co chciałaby opozycja, lecz to, czego opozycja zupełnie się nie spodziewa.
Wydaje się, że bardzo ważną podpowiedzią na temat charakteru zaangażowania Ryszarda Krauzego w intrygę będzie to, czy wróci on teraz (podobno po urlopie) do Polski, czy też zostanie jakiś czas (jak donosi „Dziennik”) na Morzu Śródziemnym. Jeżeli teza o tym, że jest mózgiem intrygi jest prawdziwa, to można przyjąć, że wróci dopiero po zmianie rządu, stwarzając Platformie Obywatelskiej (która pewnie będzie rządziła po wyborach) problem, jak go potraktować: jako przestępcę, który manipulując wysokimi urzędnikami państwowymi doprowadził do poważnego kryzysu politycznego, czy wręcz przeciwnie, jako zbawcę demokracji, który dał Platformie upragnioną władzę.
Ludzie, którzy wewnątrz struktury polityczno-rządowej pilnowali tego, by intryga rozwijała się w dobrym kierunku, musieli być wcześniej jakoś pozyskani. To, jak określają Ryszarda Krauzego w podsłuchanych rozmowach telefonicznych panowie Kaczmarek, Kornatowski, Netzel czy Marzec - m.in. jako „najlepszego płatnika”, wskazuje na to, w jaki sposób zostali „kupieni” jako sojusznicy i następnie wtajemniczeni (pewnie w różnym stopniu) w scenariusz intrygi. Jeżeli tak było w istocie, to Janusz Kaczmarek nie musiał uzyskać wiedzy na temat charakteru planowanej akcji CBA od kogokolwiek ze struktur rządowych - on od początku wiedział co jest „grane” i przechwytując nawet najdrobniejsze informacje (jeszcze jako prokurator krajowy) uważał, czy sprawy toczą się w dobrym kierunku. Informacja przekazana wręcz „na talerzu” przez Zbigniewa Ziobro o planowanym zakończeniu akcji (z konieczności, w celu uniknięcia podczas wkraczania funkcjonariuszy CBA do gabinetu Leppera starcia z funkcjonariuszami BOR, podlegających Kaczmarkowi) była na pewno bardzo pożądanym prezentem. Dodatkową poszlaką uzasadniającą takie rozumowanie jest to, iż niezbyt chętnie rozstawał się ze stołkiem prokuratora krajowego - być może jako minister spraw wewnętrznych miał nieco gorszy wgląd w rozgrywające się wydarzenia.
Ale wydarzenia od początku intrygi toczyły się we właściwym kierunku. CBA, spragnione sukcesów połknęło przynętę, rozpoczęło operację, przy okazji i ku zadowoleniu animatorów intrygi fałszując więcej dokumentów, niż mu było wolno, aż przyszedł przeddzień dnia, w którym CBA miało sfinalizować operację poprzez przyłapanie samego Andrzeja Leppera z łapówką w kieszeni - w tym momencie podejrzenia sięgały już tak daleko. Był to zarazem moment w którym animatorzy intrygi musieli podjąć decyzję, jak dalej nią posterować. Dlatego też konieczna, nocna wizyta Janusza Kaczmarka w apartamencie Ryszarda Krauzego trwała aż 27 minut - wielokrotnie więcej, niż potrzeba na proste przekazanie informacji o finale prowadzonej przez CBA akcji. Być może omawiane było raczej co innego: którą opcję planu należy dalej realizować: „A” czy „B”. Można sobie bowiem bez trudu wyobrazić, że opcja „B” była także: było nią ujawnienie afery opinii publicznej w przypadku, gdyby premier wiedząc o łapówce, która ostatecznie dotarła do Leppera, nie zareagował, nie podjął żadnych kroków chroniąc trwanie koalicji. W tym momencie intrygi można było jeszcze decydować: czy rozwalić koalicję poprzez napuszczenie Leppera na Jarosława Kaczyńskiego (co się stało), pozostawiając tego pierwszego jeszcze w politycznej grze, czy tez ostatecznie utopić Leppera, jako ewidentnego łapownika, złapanego z „kasą” w kieszeni. Najwyraźniej w trakcie nocnej narady zapadła decyzja o realizacji jednak planu „A” i oszczędzeniu Leppera do dalszych rozgrywek politycznych.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW