Mateusz
dodano 24.04.2008
Epizod z życia Mateusza....
Nie pamiętał ile dni już jechał. Czuł, że jeżeli zaraz nie zsiądzie z konia to tyłek przymarznie mu do siodła. Od kilku dni padał śnieg i akurat właśnie teraz tym paniczykom zachciało się powymieniać listy. Chędożone durnie. Tak oto właśnie umilał sobie podróż z Ûr do Varen Jacob, posłaniec jego królewskiej mości, władcy Północnej Krainy, króla Dimina.
Zaczęło się ściemniać nawet dość szybko jak na ta porę roku. Jacobowi zostało już tylko mila. Wypoczęty koń przejechałby to raz dwa, ale rumakowi Jacoba daleko było do tego stanu. Wlókł się noga za nogą, a podkowy dzwoniły w ciszy wieczoru. Jacob cieszył się że w następnej karczmie będzie mógł wymienić konia na świeżego. Wtedy tylko dziesięć dni do króla Farena, dzień odpoczynku i z powrotem.
Po dwóch godzinach w końcu zobaczył zajazd. Ponaglił konia, jednak ten nie zareagował. Jacobowi szkoda było konia, w końcu to tylko zwierzę, a musiało płacić za zachcianki wielkich panów. Z drugiej strony jeżeli nie koń to on odpowie za zwłokę. Wszedł do karczmy, zostawiając konia przy płocie i podszedł do właściciela.
- Czego? Łóżek nie ma – warknął karczmarz
- Posłaniec króla Dimina – odpowiedział Jacob i czekał, aż karczmarz wskaże mu pokój
- Głuchy?! Ni e ma miejsca.
- Jestem posłańcem kró…
- To już słyszałem. Wynocha.
- Ale ja mam listy i glejt i muszę dostać nowego konia… - zaczął po raz kolejny Jacob
- Do widzenia. – karczmarz pozostawał nieugięty
- Czy mam tu wrócić z wojskiem Północnym i wtedy wyegzekwować należne mi prawa? – zagroził posłaniec
- Osz ty pieprzony pokurczu – zaklął szynkarz schylając się pod ladę – nie będziesz mnie tu straszył wojskiem, które cię zdepcze jak spotka gdzieś na trakcie…
Jacob przeraził się nie na żarty. Nie wiedział co tu się właściwie dzieje. W poprzednich karczmach dostawał to o co prosił i wyjeżdżał. Postanowił się wycofać. Nawet nie miał się czym bronić bo krótki sztylet raczej nie wchodził w grę jak rzuci się na niego połowa zajazdu a właściciel zapewne trzymał pod ladą albo lagę, albo jeżeli był bogatszy to jakąś mniejszą kuszę. Póki co był pośmiewiskiem dla gawiedzi, a wolał to niż stratę życia za jakieś pieprzone listy i prawa.
wróc do artykułów