Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Niepłodność – przełamać tabu
dodano 18.10.2010
Huczące od tematów związanych z problemem niepłodności fora internetowe mogłyby wskazywać na to, że w końcu nauczyliśmy się mówić bez obaw o tych sprawach. Niekoniecznie...
Nie wszystkie historie kończą się tak szczęśliwie. W naszym społeczeństwie wciąż bardzo głęboko zakorzenione jest przekonanie, że kobieta niepłodna jest kobietą ułomną, gorszą. Dla starszych pokoleń, które nie zetknęły się z tym problemem, gdyż wcześniej po prostu się o nim nie mówiło, jest on zwykle zaskakujący, niepojęty.
Nie przygotowani na tego typu wiadomość, zazwyczaj wolą ją zignorować, zepchnąć na dalszy plan, umniejszyć jej wagę. Czasami zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, jaki cios zadają tym, którzy przełamując lęk i wewnętrzną niechęć, postanowili podzielić się z nimi swoją tajemnicą. - Nic tak nie boli, jak brak akceptacji ze strony rodziców…
Kiedy czujesz, że i oni uważają, iż coś z tobą jest nie tak… - zdradza Agnieszka, która z kolei od 6 lat stara się o dziecko. – Postanowiliśmy powiedzieć rodzicom o naszym problemie. Moja mama rozpłakała się i wykrzyczała nam w twarz: „Moja córka nie może mieć dzieci? To jakiś absurd! Wymyśliliście sobie tę chorobę – w naszej rodzinie takie rzeczy się nigdy nie zdarzały!”. Od tego czasu w ogóle na ten temat nie rozmawiamy…
Zmowa milczenia
Niepłodność pozostaje tematem TABU jednak nie tylko w kręgach starszych osób. Choroba pary często ma wpływ również na relację z jej rówieśnikami. Tu jednak przyczyny są nieco inne, niż w przypadku np. rodziny. Zazwyczaj nie wynikają z braku tolerancji, ale z faktu, iż osoby z naszego otoczenia często nie mają pojęcia w jaki sposób się zachować, aby wesprzeć, a nie – zaszkodzić.
Wolą więc udawać, że tematu nie ma. - Grono naszych znajomych wiedziało, jaki mamy problem. Nie wiedziało za to, co z tym fantem zrobić – śmieje się Adam (od 2,5 roku stara się o dziecko). – Dzieci to był temat TABU. Jeśli ktoś wspomniał coś o swojej pociesze, inni nagle zamierali z wyrazem paniki na twarzach.
Miałem wrażenie, że bali się, iż zaczniemy z nimi wszystkimi dzielić się swoimi problemami, oczekiwać pocieszenia. Najśmieszniejsze, że dopiero po spotkaniu ze znajomymi w poczekalni kliniki dowiedzieliśmy się, że też są parą, która walczy o potomka. Nic nie mówili, bo także poddali się presji zamkniętego kręgu. A przecież mogliśmy się wzajemnie wspierać już wcześniej. Wystarczyło trochę odwagi.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW