Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Numer na klasyfikację, czyli jak nas robią w konia.
dodano 08.06.2010
Polskie - i nie tylko polskie - prawo pełne jest
Można też pomyśleć Wspomniana wyżej zasada abstrakcji pozwala zastąpić podział rozumiany jako zbiór pewnych klas, „szufladek” do których wkładać trzeba klasyfikowane przedmioty, przez badanie ich związku z przedmiotami już poklasyfikowanymi. Ten związek – nazywany w logice relacją równoważności – opisuje kiedy z ustalonego punktu widzenia dwa przedmioty uznać można za nierozróżnialne. Normalnie rozumie się to w ten sposób, że posiadanymi lub dozwolonymi (np. ze względu na ograniczenia prawne) narzędziami nie jesteśmy ich w stanie rozróżnić. W przypadku prawa relacja ta opisuje rozmaite analogie, podobieństwa czynów lub sytuacji ze względu na rozważane w prawie ich atrybuty. Ten sposób klasyfikacji różni się sporo od opisanego wyżej prostego wkładania przedmiotów do klasyfikacyjnych szufladek. Różni się głównie tym, że wymaga większego zaangażowania szarych komórek. Jest to zresztą sytuacja w życiu typowa. Jak informacji masz trochę za mało czy za dużo, to musisz trochę pomyśleć.
Jak to robią prawnicy? No to prawnicy myślą. Nie jest to czynność szczególnie przyjemna (nikt tego nie lubi, autor tego tekstu też nie), więc jak się da to myślenie to redukują. Nasze – i nie tylko nasze – prawo konstruowane jest na zasadzie „gaszenia pożaru”. Mamy oto jakiś zastany stan prawny, który w opinii ludzi w prawie uczonych funkcjonował dobrze. Zakłócenia mogą być różnej natury. Postęp techniczny może na przykład wygenerować nowy typ przestępstwa tzn. powiększyć wspomniany wyżej zbiór A, ktoś łebski może znaleźć w prawie „dziurę” lub może się okazać, że prawo jest w stosunku do jakiejś wybitnej osoby za bardzo restrykcyjne. Przyczyn takich mogą być tysiące. Stosowny zespół ludzi kombinuje wtedy szybko nowy przepis i dołącza go do istniejącego prawa. Gdyby to robił matematyk, to musiałby formalnie sprawdzić czy ten nowy przepis nie jest z istniejącym już prawem sprzeczny. Gdyby ustalił stosowny język w którym by przepisy zapisywał, to nie musiałby robić tego osobiście, bo istnieje obecnie mnóstwo programów które mogą to zrobić za niego. Prawnicy jednak do poziomu byle matematyka na ogół się nie zniżają i sprawdzenie tej niesprzeczności zlecają właściwym komisjom, zespołom, komitetom, radom, trybunałom czy innym jeszcze „ciałom” złożonym z mężów w prawie uczonych. A ponieważ mężowie ci w normalnej logice biegli na ogół nie są za to chętnie mówią o tzw. duchu praw (broń Boże pytać ich co to znaczy!) i właściwej do tych rozważań logice, to prawo mamy jakie mamy. Sprzeczne i pełne „dziur”. Nie miejsce tu, by pisać o własnościach logik nieklasycznych, ale większość prawników uważa, że najlepsza jest tu tzw. logika deontyczna, gdzie niczego nie da się normalnie zawnioskować.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW