Gdy Michał Listkiewicz poczuł, że grunt osuwa mu się pod stopami, postanowił, ku uciesze kibiców, zatrudnić Leo Beenhakkera, zagranicznego trenera, o którego dopytywały się media. Poprawianie wizerunku tego typu zagrywkami na nic się zdało, gdyż cała wina została i tak przelana, w dużej mierze dzięki mediom, na "Listka". Miał on podać się do dymisji jeszcze w październiku, ale tego nie zrobił. Swoją rezygnację przeciągał długo i skutecznie, a jedyną racją byłego sędziego międzynarodowego było dobro organizacji Euro 2012. I tutaj nie możemy mieć pretensji do głównego "mafioso" polskiego futbolu ( jeden z epitetów prezesa nadanych przez media ), nie możemy mieć do niego pretensji również o to, że został zmieniony statut PZPN( wedle życzenia Ministra Lipca ), nie możemy mieć pretensji o wybór trenera kadry. Jedyny, aczkolwiek najważniejszy, powód agresji na pana Listkiewicza, to brak skutecznego działania antykorupcyjnego. A skoro nacisk był aż tak duży, to jego dymisja i wybór nowego bossa, tylko mógł pomóc naszej piłce.

Wątek Polityczny

O korupcji wiemy od lat, nie pierwsze były to aresztowania związane z przestępczością w polskim sporcie. Politycy, w tym Minister Tomasz Lipiec, postanowili zrobić wreszcie porządek w naszej "kopanej" i zawiesić PZPN. Co ciekawe, zrobili to już po zmianach w statucie i decyzji o przyspieszonych wyborach nowych władz. Tymczasem wspaniałomyślny rząd postanowił jeszcze bardziej nacisnąć na władze polskiego futbolu i go zawiesić, licząc na to, iż FIFA i UEFA zaakceptują wprowadzonego komisarza Andrzeja Rusko. Teraz grozi nam dyskwalifikacja ze strony Europejskim i Światowej Organizacji Piłkarskiej, czego skutkiem będzie absencja polskich drużyn w Pucharze UEFA oraz Lidze Mistrzów, a nasz pierwszy awans do ME pryśnie jak bańka mydlana.Czy ta decyzja tak naprawdę cokolwiek zmienia? Na pewno wizerunek polskiego rządu na arenie międzynarodowej. Na pewno nie pomoże ani klubom, ani reprezentacji, ani walce z korupcją. Statut, od którego tak dużo zależy, został zmieniony. Tymczasem Eugeniusz Kolator na łamach tygodnika "Piłka Nożna" twierdzi, iż trzykrotnie zgłaszał do prokuratury "Fryzjera" jako zamieszanego w aferę korupcyjną, gdyż poprzez narzędzia, jakimi dysponuje związek, nie są w stanie walczyć ze skorumpowanymi działaczami. Fakt faktem, aresztowano na razie Wita Ż., więc dlaczego odpowiedzialność mieliby ponosić wszyscy? Za miesiąc, może półtorej, mielibyśmy nowy zarząd. Listkiewicz, Kolator, Strejlau i Engel poszli by w zapomnienie, ale czy nowi ludzie byli by w stanie cokolwiek zmienić? Za to powołany przez Ministra Sportu kurator osobiście desygnował na stanowisko przyszłego prezesa Ryszarda Czarneckiego, eurodeputowanego Samoobrony, który był żużlowym działaczem z Wrocławia (podobnie jak Rusko). A w ten sposób władza objęłaby Polski Związek Piłki Nożnej, to premier tak naprawdę by decydował o tym, co, kto i ile otrzyma. A czy przypadkiem to rządząca koalicja nie jest odpowiedzialna za dotacje na rzecz rozwoju sportu w naszym kraju? A czy to nie obecny premier, do niedawna prezydent Warszawy obiecał, że pod koniec 2006 roku w Warszawie zostanie rozegrany mecz na nowym stadionie? Tymczasem stadionu nie ma. Co gorsze, nie wiadomo nadal, gdzie on powstanie. Nie wiadomo kto i za ile go wybuduje. Nie wiadomo również kto da na to pieniądze.