Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Zwycięstwo po horrorze
dodano 26.01.2007
Polska odniosła drugie zwycięstwo w II fazie MŚ w piłce ręcznej. Podopieczni trenera Wenty pokonali w Halle po niesamowitym meczu 35-33 (12-14) Islandię.
Po wczorajszej porażce z Francją 31:22 (11:12) polskim piłkarzom ręcznym nie szczędzono krytyki. Przodowały w tym media, które po zwycięstwie nad Niemcami wychwalały ich pod niebiosa, głośno mówiąc o medalu. Jedynie niewielu twardo stąpało po ziemi, na szczęście w tym gronie był trener Wenta, który studził rozgrzane głowy. Twierdził, że walka tak na dobre teraz się rozpocznie, a Mistrzowie Europy to pomimo porażki z Islandią 36-30, nadal jeden z najlepszych zespołów na świecie. I ani trochę nie przesadzał. Trójkolorowi pokazali biało-czerwonym miejsce w szyku, obnażając ich wszystkie braki.
nowy dzień, nowy mecz
Dzisiejsza potyczka miała pokazać, czy Polacy podnieśli się po porażce, czy potrafią wyciągać wnioski i czy wytrzymają psychicznie. I pokazali. I to jak!
Islandia przystępowała do potyczki z Polakami z pozycji lidera, podbudowana wczorajszym zwycięstwem nad Tunezją. W przedmeczowych opiniach była może nie zdecydowanym, ale faworytem pomimo tego, że sparing przed MŚ wygrali z Polakami tylko 40-39.
deja vu
Pierwsza połowa, a szczególnie jej początkowe fragmenty do złudzenia przypominały mecz z Francuzami. Polacy zaczęli z animuszem i gdyby nie dwa niewykorzystane karne przez Tłuczyńskiego prowadziliby dwoma bramkami. Jednak od remisu 4-4 Islandia zagrała trochę mocniej w obronie, Polacy zaczęli grać nieskutecznie i nie zmienili tego już do końca pierwszej połowy. Islandczycy nie starali się za wszelką cenę forsować tempa, wyraźnie kontrolując grę i utrzymując jedno lub dwu bramkową przewagę. Po 30 minutach prowadzili 14-12, a u Polaków wyróżnili się rozgrywający, którzy solidarnie rzucili po 2 bramki. Jednak niska, bo ledwie 40% skuteczność, brak skrzydeł i dograń do koła powodowały, że Polacy nie mogli rozwinąć skrzydeł w ataku. Warto podkreślić kilka fenomenalnych parad Sławomira Szmala (m.in. wygranie pojedynku sam na sam w kontrze na sekundy przed końcem pierwszej części), dzięki czemu przewaga przeciwników wynosiła tylko 2 bramki.
Złe dobrego początki
O ile Szmal skutecznie zakończył pierwszą połowę, o tyle w pierwszych minutach drugiej przepuścił pierwsze 4 strzały i ustąpił miejsca Adamowi Weinerowi. Ten dał bardzo dobrą zmianę, a przy wyniku 13 - 17 dzięki niemu i kilku skutecznym akcjom Lijewskiego, Jurasika i Jechlewskiego wynik brzmiał 17-18. Jednak Polacy znów zaczęli przypominać drużynę z wczorajszego meczu i grając w przewadze dali sobie rzucić dwie bramki. Przy stanie 17-20 polski zespół znów grał jak w jednym z minionych meczy, ale nie tym z Francuzami lecz z Niemcami. Przy kapitalnej grze w obronie, błędach przeciwnika i wreszcie skutecznym atakom wyszliśmy na prowadzenie 21-20. Trener Wenta znalazł optymalne ustawienie i Polacy w ataku grali z Bieleckim, Tkaczykiem i Lijewskim, a w obronie z Jureckim, Kubtelem i Siódmiakiem. Właśnie gra tych trzech obrońców plus szybkie kontry pozwoliły Polakom znów wyjść na prowadzenie 25-24. Ale liderzy grupy nie zamierzali odpuszczać. Raz po raz raził na Petterson razem z Sigurdssonem i gdy do końca meczu zostawało mniej niż 7 minut Polska przegrywała 29-30. Rozpoczęła się końcówka jak u Hitchkocka. Z reguły grający tylko w obronie M.Jurecki dwa razy odważnie skontrował grających w przewadze przeciwników i doprowadził do stanu 31-30. W międzyczasie 2 minuty kary otrzymał Kubtel i Polacy znów stanęli pod “gilotyną”. Na szczeście przeciwnicy również nie wytrzymali presji, dokonując źle zmiany i otrzumując karę 2 min. Mimo to rzucili się do odrabiania strat i... zgubili piłkę, ale kontry nie wykorzystał Lijewski. Emocje sięgnęły zenitu, gdy w odpowiedzi Gudjonsson trafił na 32-31 na 2 minuty do końca. Pozostający do tej pory w cieniu kolegów Karol Bielecki wykorzystał osłabienie rywali i po kapitalnym rzucie wyprowadził Polskę na prowadzenie 33-31 na półtorej minuty do końca. Pół minuty później było 33-32 po kolejnym golu Alexandra Pettersona. Piłka w ataku znów trafiła do Bieleckiego, ale jego rzut uderzył w dłonie blokujących obrońców i gdy już wydawało się, że nie doleci do bramki, wpadł obok bezradnego i kompletnie zaskoczonego Birkira Gudmundssona. Trener Wenta podskakiwał z radości. Na 49 sekund przed końcem Islandia znów trafiła, a na rzut z 9 metrów zdecydował się nie kto inny, jak Alexander Petterson. 34-33 i nikt na widowni nie siedział, trenerzy obu ekip szaleli przy linii, a Polacy mieli tylko jedno zadanie - nie zgubić piłki. Gdy Lijewski podał do Tkaczyka a temu piłka wypadła z rąk rozległ się gwizdek i zatrzymał pędzących do kontry Islandczyków. Okazało się, że jeden z rywali faulował, a dodatkowo na 11 sekund przed końcem trener Wenta wziął czas! Znakomite posunięcie, iście koszykarskie przygotowanie ostatniej akcji. Szybkie rozegranie, podanie do Bieleckiego, a ten po raz 7 trafił do siatki! 35-33 i wynik nie miał prawa już ulec zmianie. Polska przed meczem Francji ze Słowenią została wirtualnym liderem grupy M I !
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW