Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Co odróżnia polityka od bufona?
dodano 23.04.2008
I Dorn i Marcinkiewicz znaleźli się na ławce rezerwowych polityki. Tylko, że jeden potrafi na niej zachować klasę i samodzielność opinii, drugi jest jak lustro, które odbija światło reflektorów i flesze zdjęć.
Szczególnie, według niego, widać to po Zbigniewie Ziobro. Szkoda tylko, że nasz brytyjski emisariusz nie pamięta, jak jeździł do Torunia, aby regenerować swoje nadwątlone siły w rozgłośni Ojca Dyrektora, bo tam według niego właśnie biło serce Polski i tam mógł odzyskać wiarę w to co robi, dla umęczonej liberalizmem Ojczyzny… Kazimierz Marcinkiewicz jednego dnia mówi, że nie wróci do polityki, drugiego – że nie wyklucza powrotu, jednego dnia pisze do prezesa Skrzypka, że chciałby zostać w EBOR jeszcze przez rok – innego znów mówi, że wachluje się ofertami poważnych instytucji bankowych. Biedak nie wie jednak, że w banku szwajcarskim, czy w londyńskim City – trzeba pracować – nie wystarczy być. Chyba, że liczy na posadę po Peterze Voglu…
Mam nieodparte wrażenie, że Marcinkiewicz roi sobie, że powróci do polskiej polityki na białym koniu, że po wielomiesięcznych staraniach „określonych sił” wróci w chwale do polskiej polityki. Ni mniej, ni więcej – myśli o powrocie na stołek premiera, w 2010 roku. A Schetyna pewnie się zwija ze śmiechu.
Na przeciwległym biegunie politycznym jest inny outsider, równie przeze mnie nie lubiany, z innych powodów niż były premier – figurant – Ludwik Dorn. Dorna nie lubię już za to, że przez tyle lat stał u boku Jarosława Kaczyńskiego i firmował projekt tak zwanej IV RP, przez którą Polska straciła dwa lata na drodze modernizacji kraju i rozwoju społeczeństwa.
Nie lubię go też jako człowieka mocno zadufanego w sobie, który pozuje na ekscentryka – a tak naprawdę często wychodzi z niego cynik i prostak. Dorn już po wyborach w październiku 2007 roku zapowiedział , że dalej będzie komentował (i kontestował) decyzje gremiów partyjnych (czyli… Jarosława Kaczyńskiego), będzie wysyłał maile do parlamentarzystów, także prowadził swojego bloga. Czyli – będzie samodzielnym skrzydłem partyjnym, kimś takim, jak Petroniusz wobec Nerona – choć bez tej elegancji…
Dorn często przypomina, że w polityce kierował się zawsze swoją drogą, niekoniunkturalnie – co nie do końca jest prawdą. On po prostu w swoim życiu miał także inne pomysły na życie, niż polityka, jak choćby praca w banku. Czytając życiorys polityczny Ludwika Dorna, można w nim znaleźć właściwie trzy dominujące elementy – walkę, odejścia i powroty. Nie ma tam żadnych kompromisów, żadnych zagrań „pod siebie”. Kiedy „Lutek” uważał, że trzeba odejść, bo pozostanie w jakimś układzie nie zgadza się z jego poglądami – to rzucał wszystko – i odchodził. Jego kariera opozycjonisty i polityka po 1989 jest barwna i pełna zwrotów – jeszcze ciekawsza, niż jego życie prywatne – które też było bogate w zwroty i szybkie odejścia – ale bez powrotów. Ludwik Dorn, pomimo swoje bufonady i nie raz pokazywanego lekceważenia dla ludzi inaczej myślących, dla ich poglądów i postawa – czego przykładem jest słynny list do wykształciuchów przed wyborami, lub słowotwórstwo byłego marszałka Sejmu, deprecjonujące przeciwników – jest człowiekiem inteligentnym. Pozostaje wierny i lojalny – ale już nie wobec Jarosława Kaczyńskiego, tylko wobec własnych poglądów – ale nie robi tego tylko z powodów ideowych. On doskonale zdaje sobie sprawę, że Jarosław Kaczyński jest jednocześnie klamrą spinającą PiS – i kamieniem u szyi tej partii.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW