Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Jak Wojtek został strażakiem, a Donald–piłkarzem.O polskich polibrities
dodano 23.04.2008
Popatrz, jaka uśmiechnięta rodzinka! Ci Kwaśniewscy z psem na okładce gazety! A tutaj, w telewizji? Kazio Marcinkiewicz na studniówce! Zobacz, jak wywija na parkiecie. I Tusk w piłkę kopie na boisku z kolegami! A mówiłeś, że politycy to bufony.
Spójność, spójność, spójność...
Moc podobieństwa to nie wszystko. Co nam bowiem po polityku, który na porannym spotkaniu opowie, jak wielkim jest lokalnym patriotą, a później na wieczornej konferencji zacznie mówić, że najlepiej mieszkało mu się w szkockim Aberdeen, bo ludzie sympatyczni, a okolica malownicza... Warto zwrócić uwagę, że błąd niespójności jest jednym z najczęściej wytykanych sobie przez przeciwników politycznych. Posłużę się tu przykładami z ostatnich kilku miesięcy:
- przeciwnicy LiD o rozpadzie formacji: „Projekt miał być realną i długoletnią alternatywą zarówno wobec PiS, jak i PO, a tymczasem był tylko doraźną koalicją wyborczą”,
- przeciwnicy PiS o Traktacie Lizbońskim: „Najpierw ogłaszacie sukces w negocjacjach, a teraz jesteście przeciw ratyfikacji”,
- przeciwnicy PO o nominacji Radka Sikorskiego: „Krytykowaliście poprzedni rząd, a teraz sami mianujecie jego byłych ministrów”.
Brak spójności sprawia, że polityk (lub formacja) traci na wiarygodności. To trochę tak, jak z przyjacielem, który obiecuje dochować sekretu, a potem opowiada o nim całej okolicy. A zatem, komunikat „wypuszczany w eter” przez polityka musi być maksymalnie możliwie zbieżny z tym, co mówił już wcześniej. Dopiero wówczas możliwe jest pełne wykorzystanie reguły podobieństwa.
Taniec z politykami
Cechą współczesnej demokracji jest jej uzależnienie od mediów. Pozostawiając na boku kwestię oceny tego zagadnienia, spójrzmy na jego praktyczną stronę. Technicznie niemożliwe jest osobiste spotkanie polityka z wszystkimi wyborcami w jednym momencie. Rolę przekaźnika siłą rzeczy pełnić muszą media. Media są naturalną przestrzenią „życia gwiazd”. Pojawiając się na srebrnym ekranie, polityk jest przez ogromną rzeszę odbiorców (jeśli nie przez wszystkich) odbierany jak jedna z nich. Kiedy kilka miesięcy temu w jednym z miejskich ośrodków kultury odbywało się spotkanie z Donaldem Tuskiem, mój znajomy student zapytał mnie: „Idziesz na Tuska?”. W zasadzie mało istotny stawał się cel wizyty polityka, dużo ważniejsze było, że pojawi się ktoś znany, że będzie go można zobaczyć „na żywo”. Jednym słowem – odbywał się event, wydarzenie, w którym fajnie uczestniczyć, pstryknąć jakąś fotkę (najlepiej w duecie z politykiem) i pokazywać ją kolegom. Gdyby w tym czasie odbywało się spotkanie z Małyszem, Pudzianem, Dodą, czy Kubą Wojewódzkim, podejrzewam, że efekt byłby podobny. Współczesny polityk to bardzo często raczej polibrity. Trochę polityk, trochę „ten facet z telewizji”. A widz chętnie kupuje takiego właśnie polityka. I będzie zainteresowany tym, że w małżeństwie Kwaśniewskich coś się psuje, a posłowi Kurskiemu złodzieje ukradli auto. I dużo łatwiej będzie mu zapamiętać proste „Yes, yes, yes!” niż półgodzinny raport z przebiegu negocjacji na międzynarodowym szczycie. Masowy widz żąda polityka, który mówi do mas. Prosto i czytelnie. Tak, jak mówimy do siebie codziennie. Nie przemawia już do nas polityk – posąg, który wielkimi słowami opowiada o wyzwaniach, jakie czekają nas po wstąpieniu do strefy euro, ale swojak – sąsiad, przyjaciel, czy krewny, który powie: „kartofle, chleb i mleko na pewno nie zdrożeją”. A o tym, jak bardzo lubimy oglądać siebie lub naszych znajomych w telewizji nikogo nie trzeba przekonywać.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW