Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Oczekiwanie przez wielkie O
dodano 28.02.2008
O tym, jak bardzo można czekać na marzenia.
16.01.2008
Różnie to bywa z decyzją dotyczącą nowego domownika. Wiele osób kupuje psa pod wpływem impulsu - na bazarze czy giełdzie. Bez zastanowienia, bo to taki słodziutki szczeniak, a przecież dzieci od dawna proszą o pupila. Ja zrobiłam inaczej. Chociaż i u mnie zadecydował przypadek i chwila.
Na wystawę psów w Warszawie [lipiec 2007] wybrałam się z ciekawości i dla towarzystwa. Trochę mi się nudziło, jak każdemu, kto w tym nie siedzi i się tym nie pasjonuje. Spodobały mi się nowofundlandy, standardowo setery irlandzkie. Aż nagle zawiesiłam wzrok na psie, który na pierwszy rzut oka wcale się nie wyróżniał, ale za to hipnotyzował. Dowiedziałam się, że to czechosłowacki wilczak. Przypomniałam sobie, że znajoma wspominała mi o tej rasie rok wcześniej i odszukałam - już w domu - stronę internetową, którą mi wtedy pokazała.
Zaczęłam czytać, oglądać, szukać. Z początku pomyślałam, że to nie do wykonania. Totalna sfera marzeń i co najwyżej plakat mogę sobie na ścianie powiesić. Jednak mając pełne wsparcie życiowego partnera, a także przyjaciółki nie poddawałam się łatwo. Nawet nie zauważyłam, kiedy padła pierwsza propozycja spaceru, a głównym bohaterem był Cheitan z Peronówki. Nie wiedziałam, co z rękami robić. Dotknąć czy nie dotknąć? Michał nawet słowa nie pisnął, tylko zdjęć narobił masę. Szczególnie, że dołączył do nas Jabberwock z Peronówki ze swoją panią i Sabatem.
I jakoś tak się to zaczęło toczyć, że odwiedziliśmy też hodowlę Silver Power, gdy jeszcze były w niej cztery z dziesięciu szczeniąt Brendy i oczywiście sama Brenda. Wszystko było takie nowe, strasznie zaskakujące i niejednokrotnie wzruszające. Decyzja się kluła. Powoli. Przesądziło spotkanie w Późnej i bliskość kilkudziesięciu psów tej rasy. Różnych. Nie wszystkie bym poznała, nie wszystkie pamiętam. Za to mam, a właściwie mamy mnóstwo zdjęć i cudownych wspomnień. Utkwiła mi w głowie jedna suka. Za swą suczość. Jakkolwiek to nie brzmi.
A potem dowiedziałam się, że będzie miot w hodowli Galicyjski Wilk i już wiedziałam czyj zawzięty pysk utknął mi w myślach i wiele nie trzeba było, żeby decyzja się podjęła. Było tyle wątpliwości, tyle wahania. Taki ogromny strach, że wszystko się posypie, jak tylko uwierzymy, że to może być prawda. I sama nie wiem, kiedy to wszystko tak szybko minęło. Teraz poród może być na dniach. Dziś? Jutro? Może za dwa dni? Tylko Dona wie, ale jak ją znam, to nie powie. Da mi się jeszcze trochę pomęczyć. Powzruszać. Pomartwić. I tylko jej oko błyśnie, kiedy zobaczy siwe pasemka w rudych włosach. A niech jej będzie. Jej pozwalam, jej wolno.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ