Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Brak glutów na Euro 2012?
dodano 20.12.2007
A rekordzista otrzymywałby mało zaszczytny tytuł "Lama 2012"...
Niech międzynarodowa organizacja piłkarska podzieli takich rycerzy
na kilka dochodowych grup i w zależności od tego podziału, niech owi
wątpliwi dżentelmeni płacą grzywnę od kilkudziesięciu dolarów lub
europów. Podczas transmitowanych rozgrywek takie kary powinny sięgać do
kilku tysięcy wspomnianych jednostek monetarnych (w zależności od rangi
meczu i liczby telewidzów). A ponadto za każde takie plucie (ukazane
światu) nakazać kwadrans sprzątania trawiastych (lub zaśnieżonych)
powierzchni płaskich danego albo równorzędnego stadionu. Co lepsi
zawodnicy opisywanej dyscypliny mogliby spędzić parę godzin na
resocjalizacji, choć zapewne szybko wybito by im z głowy wspomniane
upłynnianie płynnych treści pośród trawiastych zagonów. Jeśli już
jednak zawodnik nie może oprzeć się odruchowi powodującego u
przeciętnego widza skojarzenia natury wymiotnej, przeto niech
powstrzyma swe plwocinowe zapędy chociaż o te pół minuty, kiedy to
obiektywy wreszcie zjadą z jego walecznej facjaty.
Jeśli pewna śpiewająca gwiazda mogła zapłacić bajońską karę za
chwilowe a sympatyczne ukazanie zgrabnego półbiuścia przed mikrofonem,
to dlaczego biegający za piłką gwiazdorzy nie mieliby uiszczać grzywien
za obrzydliwe doznania estetyczne? No, jeśli jednak zachować skalę
doznań, to większość kibiców wolałaby oglądać efektowny żeński gruczoł
mleczny naczelnego ssaka, niźli uzewnętrznione efekty działania
męskiego gruczołu ślinowego... Wiele się mówi o kulturze stadionowych
kibiców, ale pora zwrócić uwagę współczesnym gladiatorom, którzy mają
być wzorem nie tylko w grze, nie tylko jak tłuc milionową kasę
kończynami dolnymi i główkami, ale również jak kulturalnie zachowywać
się na swym stanowisku pracy. Plujące fleje po udokumentowaniu
wszystkich charchów w danym spotkaniu, regulowałyby karne opłaty przed
kolejnym meczem.
Ponieważ Polska i Ukraina są organizatorami wielkiego sportowego
widowiska, zatem byłoby znakomicie, gdyby powyższe uwagi i propozycje
zmaterializowały się najpóźniej na naszych piłkarskich mistrzostwach
Euro 2012. Nawet jeśli nie przejdziemy do annałów z powodu liczby i
atrakcyjności strzelonych bramek, to możemy przejść jako posiadacze
boisk o najmniej urozmaiconej florze bakteryjnej rodem z krajowych i
zagranicznych glutów i innych płynów ustrojowych. A rekordzista w
liczbie utrwalonych autoerupcji, od organizatorów otrzymywałby mało
zaszczytny tytuł "Lama 2012"...
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW






















