Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Zaginiony Jarosław Ziętara – mistrzowskie pozorowanie działań w sprawie
dodano 24.11.2008
Medialna cisza, masa błędów i niekompetencja organów ścigania w tej sprawie jeżą włos na głowie. 24-letni dziennikarz Jarosław Ziętara zaginął 1 września 1992 r. w drodze do redakcji
Mimo wszystko mylny trop o wyjeździe Jarka za granicę żył przez pierwsze dwa lata śledztwa, a policja starała się lekceważyć wersję o zabójstwie dziennikarza. Koledzy z pracy byli pewni, że niektóre z mylnych tropów podrzucano im świadomie, żeby oddalić sprawę od wyjaśnienia. Utworzyli więc własną, siedmioosobową grupę poszukiwawczą. Krzywdzące jest to, że policja i prokuratura potraktowały sprawę Ziętary tak samo jak kilkanaście tysięcy innych przypadków zaginięć, zdarzających się co roku w Polsce. Uznano, że sprawa Jarka po dwóch latach od zaginięcia i tak ma już nikłe szanse, więc szkoda dla niej czasu... Poza tym były wtedy bardziej priorytetowe śledztwa, np. dotyczące śmierci Jaroszewiczów, którzy zginęli tego samego dnia co Ziętara... I w efekcie przyjęli, że Jarek podjął świadomą decyzję o zniknięciu. Trudno więc uciec od samoistnie nasuwającego się wniosku, że ta sprawa wyraźnie ich przerastała. I nigdy nie zajmowali się tak złożonym śledztwem.
Szansa na przełom pojawiła się 6 lat od zaginięcia, pojawienie się świadków incognito i ich zeznania były na tyle wiarygodne, że prokuratura podjęła śledztwo. Niestety bardzo szybko zaniechano działań tłumacząc, że teren, który świadkowie wskazali jako miejsce mordu był za bardzo rozległy i jego przekopanie zabrałoby zbyt wiele czasu. Prokuratura postanowiła wtedy ostatni raz zagrać w otwarte karty i porozmawiać z osobą wskazaną jako morderca. Człowiek ten odsiadywał wtedy karę pozbawienia wolności, za usiłowanie innego zabójstwa. Skazaniec odmówił rozmowy o dziennikarzu. I niedługo po tym wyszedł na wolność.
Sprawę umorzono w roku 1999 i od tamtego czasu nie robi się w niej już nic. Może gdyby chłopak był dziennikarzem z Warszawy to o jego zagadkowej śmierci byłoby głośno, ale jakiś tam Ziętara z prowincji? Dla takiej sprawy żaden dzisiejszy dziennikarz, reporter, publicysta czy redaktor naczelny nie zorganizuje akcji protestacyjnej i nie wygłosi, nie zamieści w swoim artykule czy programie tekstu o upadku państwa i fatalnie pracujących służbach bezpieczeństwa w związku z niewyjaśnieniem zabójstwa dziennikarza… Zatem ilość czynności, których w sprawie Jarosława Ziętary nie podjęto lub wypaczono ich sens, jest zatrważająca. A tym, którzy są temu winni, życzmy zrozumienia w pełni sensu tego, czego nie zrobili.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW