Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Kiwi, foka i Frantz Josef, czyli wizyta w kraju wielkiego białego obłoka
dodano 28.08.2007
Kiedy postanowiliśmy, że trzeba się ruszyć i gdzieś pojechać, nigdy nie myślałem, że wylądujemy na końcu świata. Okazał się on idylliczną wyspą stworzoną przez Boga w celu pokazania ludziom, że można żyć inaczej i bliżej natury.
Tak minął październik i listopad, zaczął się grudzień a my nadal nic nie rezerwowaliśmy. Odłożyliśmy to na styczeń, po powrocie z Bożego Narodzenia i Sylwestra. Jakby nadal do nas nie docierało, że lecimy, że decyzja już w głowach zapadła i jeszcze tylko członki muszą wyrazić aprobatę. Każdy rozsądny człowiek, zarezerwowałby bilet jak najwcześniej, żeby relatywnie mało zapłacić. W końcu to nie tanie linie lotnicze i cena wzrasta a nie maleje zbliżając się do terminu wylotu. Tym bardziej, że akurat ta trasa jest bardzo często uczęszczana ze względu na Bangkok. To jeden z najbardziej obleganych kierunków w Azji. Cóż, zwłoka okazała się nas kosztować 100 funtów od głowy. Następne podejście do zakupu biletu i już ostateczne nastąpiło w połowie stycznia. Tym razem lepszą ofertę od FlightCenter miał STA Travel. Cena jednak wzrosła do 950 funtów za sztukę. Szok to nie był, ale trochę żałowałem straty 200 funtów, bo można by to było wydać na sprzęt turystyczny. Bywa. Za głupotę i lenistwo trzeba płacić.
Tak, więc mieliśmy już termin ostateczny: 03 kwietnia o 22.30 wylot z Londynu do Bangkoku, tam postój 2 godziny o świcie na tankowanie, dalej lecimy do Sydney gdzie mamy przesiadkę na Air New Zealand i lecimy do Auckland. Będziemy tam 05 kwietnia około południa. Droga powrotna w odwrotnej kolejności. Z Auckland wylot 15 maja, lecimy do Sydney na 3 dni i 18 maja lądujemy w Bangkoku. Z Bangkoku lecimy do Londynu 31 maja i będziemy tam 1 czerwca o 6 rano. Bilet do Warszawy postanowiliśmy zarezerwować już w Nowej Zelandii, bo nie wiedzieliśmy czy czasami nie przedłużymy sobie pobytu na miejscu. W końcu niektórzy nazywają Nową Zelandie zaginioną Atlantydą. Kto wie czy nie zostaniemy tam na stałe?
Po wyjściu z biura z uśmiechem na ustach od ucha do ucha wiedzieliśmy, że teraz to już nie ma odwrotu. Lecimy na koniec świata. Teraz tylko trzeba opracować plan, spakować cały dobytek, wysłać większość do Warszawy a to, co potrzebne zapakować w plecaki.
Przygoda się zaczyna…
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW