Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Droga lewicy donikąd
dodano 30.08.2007
Lewica w Polsce praktycznie nie istnieje. Została skutecznie zmarginalizowana przez neoliberalno-konserwatywną prawicę, która sprawuje władzę niezależnie od składu kolejnych rządów i parlamentów.
Zadziwiająco silna niechęć do Sojuszu jest też przejawem innego elementu świadomości polskiej lewicy. Otóż jej przedstawiciele nie tylko (słusznie) krytykują SLD za przyjęcie prawicowej ideologii. Odrzucają też oni Sojusz jako scentralizowaną organizację partyjną, która ma swój rozbudowany system procedur, władz czy ekspertów i której celem jest przejęcie władzy w demokratycznych wyborach. Motywowana często własną słabością krytyka partii i wyborów umacnia sekciarstwo i słabość polskiej lewicy. Antyinstytucjonalizm i antypartyjność obecna w świadomości wielu działaczy organizacji socjalistycznych i tym bardziej anarchistycznych skutkuje pogłębiającą się amatorszczyzną, słabością intelektualną, kompletnie nieuzasadnionym optymizmem i jałowym marzycielstwem. Swoją niewiedzę i brak gotowości do starcia się z dominującym dyskursem wielu działaczy lewicowych zasłania demonstracyjnym antyintelektualizmem. W konsekwencji establishmentowi ideolodzy łatwo zbijają nieliczne głosy protestu, ponieważ w samej rzeczy często opierają się one na mizernych przesłankach merytorycznych. Niestety nawet w „korespondencyjnych” starciach intelektualnych między hegemoniczną prawicą i niszową lewicą często bardziej przekonująco wypada ta pierwsza, ponieważ wielu reprezentantom lewicowego marginesu wystarczy bojowy okrzyk „precz z systemem”, który ma przekonać wszelkich wątpiących co do tego, po czyjej stronie jest racja. Rzeczową argumentację wiele niszowych grupek zastępuje anarchistyczno-romantycznym patosem. Budowa sprawnej organizacji partyjnej, zabieganie o własnych, dobrze opłacanych ekspertów i specjalistów czy zdolność do walki z hegemonią symboliczną prawicy poprzez obecność w mediach masowego przekazu schodzą na dalszy plan. Są one przeciwstawione „bezpośredniemu działaniu”, co w praktyce zazwyczaj ogranicza się do setki razy śpiewanych piosenek rewolucyjnych, imprez towarzyskich w gronie „prawdziwych” lewicowców czy rozpamiętywania demonstracji, na których posypały się kamienie. Do roli najistotniejszych wydarzeń lewicy urastają rozklejanie plakatów, starcia z policją, kilkunastoosobowe pikiety czy akcje zbierania podpisów, o których nikt nie wie. U podstaw tego podejścia stoi mit autentycznego rewolucjonisty, który już wkrótce porwie setki tysięcy ludzi. Stąd też na niewielkich demonstracjach często można wysłuchać żarliwych wystąpień wielu lewicowych przywódców, którzy z rozpalonymi oczyma wieszczą nadejście ogólnopolskiej rewolucji. Ma to być nowy sposób uprawiania polityki, rzekomo bliższy „zwykłemu człowiekowi”. Tymczasem większość ludzi, słysząc namiętne wystąpienia trockistowskich czy anarchistycznych liderów, popukałaby się w czoło albo odeszłoby z przestrachem, umacniając się w przekonaniu, że nie ma alternatywy wobec SLD na lewicy.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW