Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Ziobro kontra Lepper, PiS kontra Samoobrona
dodano 22.08.2007
Obstawianie jakiegoś zakończenia afery łapówkarskiej w Ministerstwie Rolnictwa, czy też jak wolą inni, prowokacji CBA wobec Leppera, to na razie gra w ruletkę. Wygląda jednak na to, że stół do tej ruletki nie pojawił się przez przypadek na scenie politycznej.
To, że w tej fazie sprawy, fazie walki o wiarygodność wobec wyborców i ich głosy w nadciągających wyborach taki donos na Ziobrę Lepperowi się opłacał jest oczywiste. Przynajmniej parę procent elektoratu, to ludzie mogący równie dobrze głosować na PiS, jak i na Samoobronę, a Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, to wręcz wizytówka swojej partii i polityk utrzymujący wciąż największe poparcie społeczne. "Umoczenie" go, pokazanie jako polityka dwulicowego i nielojalnego, to być może parę procent głosów mniej dla PiS i tyle samo więcej dla Samoobrony. Natomiast nielogiczna wydaje się podrzucana przez Leppera motywacja działania Ziobry, jakoby ten chciał skompromitować koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Wasermana. Można przyjąć, że może by i chciał, ale nie bardzo rozumiem, jak spalenie takiej akcji miałoby uderzyć precyzyjnie tylko i wyłącznie w tego jednego człowieka, nie dając potężnego rozprysku, co przecież się stało. Po prostu nie da się podejrzewać Ziobry o taką wręcz, skrajną głupotę.
Podsumowując: w pierwszej fazie afery podjęte działania opłacały się jednemu koalicjantowi, w drugiej drugiemu, a bój spowodował kompletną demolkę sceny politycznej i konieczność jej ponownego uporządkowania wyborami. A mogło przecież być inaczej: CBA mogła być bardziej ostrożna, kierownictwo PiS mniej zacięte w dążeniu do wyeliminowania Leppera z gry, Lepper bardziej wyrachowany (po dymisji powinien spokojnie przesiąść się na tylne siedzenie i polecić swoim ludziom w rządzie konsultowanie z nim i tak wszystkiego, co wobec ewidentnego braku twardych dowodów doprowadziłoby go do powrotu na stanowisko rządowe) i mniej impulsywny, ale to oczywiście pobożne życzenia.
W ostatecznym rozrachunku afera nie opłaciła się żadnej z walczących wciąż stron. Ale jednak jej wywołanie i posterowanie w odpowiednim momencie przebiegiem opłaciło się tym wszystkim, którym rządy tej koalicji wyraźnie przeszkadzały. "Dziennik" w sobotnim wydaniu (18 sierpnia) wręcz wskazuje na "rekina" biznesu Ryszarda Krauzego, ponieważ są poszlaki wskazujące na jakąś jego rolę w sprawie i w "przecieku". Osobiście uważam, że kandydatów na pomysłodawców i manipulatorów całej akcji jest multum - jeszcze całe grupy społeczne i środowiska biznesowe uważają, że proces bezwzględnej, często złodziejskiej kumulacji kapitału w ich rękach powinien wciąż trwać i nie czas na porządki proponowane przez PiS, pod marką IV Rzeczypospolitej. I tam gdzieś pewnie znajduje się ktoś (lub ktosie), kto opracował i przeprowadził w sumie dość prosty (na pewno nie szachowy) plan wywołania i zmanipulowania całej afery w stylu dżudo: wykorzystując przewidywalne chwyty polityków obu partii, tak aby sumując ich siłę i kierunek obie w rezultacie nawzajem rzuciły się na łopatki.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW