Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
Faith, sex and freedom!
dodano 14.07.2007
Skandalista. Geniusz marketingu. Ikona muzyki pop i symbol seksu lat dziewięćdziesiątych. Podręcznik do sentymentalnej historii kilku pokoleń. Po raz pierwszy zaśpiewał w Polsce i zaczarował wielotysięczną publiczność. Mimo wpadek organizatorów.
Chciałoby się jeszcze usłyszeć kultowe "Wake me up before you go-go", "Papa was a rolling stone", "Somebody to love"... Chociaż jednak można by wymieniać te pozycje w nieskończoność, to nawet boski Jerzy nie jest jednak w stanie w nieskończoność śpiewać.
Wiele się mówi o George'u i od lat często mówi się źle. Że uzależniony od narkotyków. Że rozwiązły. Że zaprzepaścił największy sukces minionej dekady. No i u nas, w często jeszcze zbyt homofobicznej Polsce, że jak to, że gej. Kiedy jednak patrzy się na niego na scenie, wszystko to przestaje się liczyć. Wszystko mu się wybacza. Za tych kilka chwil na krawędzi nieba. I czuje się do niego pełną szacunku sympatię, kiedy mówi ze sceny, że napisał "Amazing" dla mężczyzny, którego kocha. Kiedy zaś dedykuje "Jesus to a child" nieżyjącemu Anzelmo, zwieszają się głowy. Gdzieniegdzie pojawiają się łzy. Tych, którzy rozumieją, że miłość nie zna się na skostniałych kulturowych wytycznych.
Trasa koncertowa 25 LIVE nie jest podsumowaniem dwudziestu pięciu lat twórczości. Jest podsumowaniem dwudziestu pięciu lat życia. Dwudziestu pięciu lat walki o możliwość bycia sobą. Ponad dwugodzinnym show George powiedział: "jestem tym, kim chcę". Bisując z "Careless Whisper" wokalista przypomniał publiczności, że liczy się dla niech tylko jego muzyka. Finałowym "Freedom" zaś krzyczał: "wygrałem!".
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW