Części „ciałek” sprowadza z Azji, a następnie poddaje je skomplikowanemu systemowi ręcznej obróbki. W efekcie na eBay wystawia dwuipółkilogramowe, wypchane silikonem lalki. Typowo dziecięce zmarszczki, ułożone w grymas usta i moherowe kosmyki, udające włosy dają naprawdę niesamowity efekt. Na życzenie klientów Jamie Eaton robi lalki na podstawie zdjęć z dzieciństwa, czasami dodaje specjalny mechanizm, dzięki któremu wydaje się, że płaczą lub oddychają. Jamie przyznaje, że nie pamięta ile lalek już wyprodukowała, ale aktualnie jej notes wypełniony jest zamówieniami na kolejne dwa lata.
Chętnych na podobne lalki nie brakuje. Kupują je kobiety młode i te w podeszłym wieku. Każda lalka wykonywana jest ręcznie i co ważne: osobiście przez producentkę-artystkę. Ona sama, zapytana przez francuskiego dziennikarza dlaczego nie zatrudniła nikogo do pomocy, odpowiedziała znaczącym pytaniem: „Czy Van Gogh poprosiłby kogoś o pomoc w malowaniu swoich obrazów?”


Aukcje oraz zdjęcia możecie zobaczyć tutaj