Start
Profil
Pino quizy
pino gry
o pino
Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie

Internet - mówię co myślę, a nie myślę co mówię

Autor: grami
dodano 14.10.2009
Internet - mówię co myślę, a nie myślę co mówię

XX wiek to wiek walki o wolność; równouprawnienie wkroczyło niespodziewanie w każdą możliwą sferę - wolny przepływ informacji, opinii i poglądów. Za takie hasła przez tysiące lat miliony ludzi oddawało swoje życie, a ziszczeniem tej walki


...stał się wynalazek nowego tysiąclecia. Otóż w długiej i bolesnej drodze rozwoju mediów w końcu doszliśmy do punktu zwrotnego w ich historii. Już samo nazewnictwo nowego tysiąclecia zwanego "wiekiem informacji" daje spore pojęcie o nowym, niebagatelnie ważnym kruszcu, którym dziś handluje się na niewyobrażalnie wielką skalę. Naszą planetę spowijają miliardy cyfrowych autostrad, po których mknie się z zawrotną prędkością światła. Co najciekawszy autostopowicz, który wybrał się którąś z nich, nie jest już tylko bezbronnym odbiorcą, narażonym na bombardowanie cudzymi opiniami. Stał się również niezależnym nadawcą, który nie tylko sam wybiera jaką drogą podąży, ale może też tworzyć nowe powiązania do swoich własnych poglądów, twórczości czy opinii. Tym samym on sam stał się nowym medium, które może wpływać i zderzać się z opiniami innych ludzi.




Internet od wczesnych lat 90, z każdym rokiem, miesiącem, dniem, czy nawet godziną pęcznieje od informacji; nowe dane płyną strumieniami, a on nigdy nie ma dosyć. Miejsce w nim może znaleźć każdy, kto tylko zapragnie włączyć podłączony do sieci komputer. Co to oznacza, nie trzeba chyba tłumaczyć. W końcu pierwszy raz od momentu wynalezienia druku w XVI wieku człowiek nie jest ograniczony jedynie do pewnego wąskiego zakresu możliwości jakie dawała mu do tej pory prasa, telewizja, czy radio. Praktycznie brak jakichkolwiek ograniczeń związanych z przekazywaniem myśli oznacza dla szarego człowieka nie mniej niż to, że jeżeli będzie chciał się podzielić swoją, nawet bardzo kontrowersyjną, myślą z szerszym gronem nie będzie musiał się już liczyć z tym, że ktoś wyłączy jego telefon, utnie wywiad, czy nie wydrukuje jego listu. Pełna swoboda, niezależność, pluralizm opinii, poglądów, twórczości i praktycznie brak jakichkolwiek ograniczeń, czy to związanych z finansami, czy prawnymi konotacjami (tutaj oczywiście kilka wyjątków by się znalazło). Internet to swoiste sfinalizowanie demokratycznych ideałów, a idąc o krok dalej, ich ukoronowanie.
"Miało być dobrze, a wyszło jak zawsze"
Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten nieco patetyczny wstęp, ale był mi on potrzebny do ukazania kontrastu, który występuje pomiędzy tymi szczytnymi ideałami, a "szarą sieciową rzeczywistością". Codziennie przecierając zamroczone jeszcze snem oczy, pierwszym zamaszystym ruchem włączam komputer i udaję się w stronę kuchni i łazienki by powrócić już na wygodny fotel, pełny wigoru po porannym prysznicu, z kubkiem ciepłej kawy i papierosem. Ten mój rytuał niegdyś poprzednie pokolenia miast komputera uzupełniały codzienną gazetą. Ja na gazety czasu mam z rzadka, poranna wizyta w położonym nieopodal kiosku wydaje się, w tak wczesnych godzinach w jakich najczęściej zdarza mi się budzić, wyprawą na księżyc, toteż głowy sobie podobnymi problemami nawet nie zakrzątam. Ot na odpalonym już uprzednio komputerze wybieram ciekawiące mnie informacje, lewym przyciskiem myszki gromadzę je kolejno w szyku. Czytanie to sprowadza się najczęściej do 2-3 minutowego wpatrywanie się w tekst dziennikarza i następne 10 czytając komentarze pod nim. Czasem zachodzę w głowę kto i dlaczego je zostawia, bo zwykle nie mają one ani sensu, ani smaku, ani nawet krzty nawiązania do problemu, który dziennikarz starał się nakreślić w jego opisie. Owe komentarze przyjmuję z niekłamaną tolerancją, jakbym był przyzwyczajony do tego, że ludzie plują jadem na lewo i prawo bez większego zamysłu. Bo jaki cel ma 7-stronicowa dyskusja np. pod jednym z klipów na YouTube, skoro sprowadza się ona do wymyślania coraz to bardziej chamskich inwektyw i rzucania mięsem bez większego przejmowania się interpunkcją, o ortografii nie wspominając. Głupota ludzka nie zna granic i właśnie w Internecie zbiera największe plony. Nie jest tajemnicą, że ów dysputy przybierają taki a nie inny charakter z jednego prostego względu, pełnej anonimowości nadawcy. To skąd pisze, kim jest i dlaczego to robi odbiorca, w żaden sposób, nie jest w stanie określić (przynajmniej nie bez poświęcania czasu na poszukiwanie niegodziwca). Czy to pisze Jasiek z Odbytnicy lat 14, czy profesor z Uniwersytetu Jagiellońskiego, oboje mają równą siłę przekazu, a jeżeli tylko zachowają odpowiednie pozory - równy autorytet. Sprawiedliwość, równość, brak podziałów, wolność słowa. Czy nie tego chcieliśmy?
   Internet - mówię co myślę, a nie myślę co mówię - zobacz źródło wróc do artykułów
 
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
Aby dodac komentarz należy się zalogować.
 
REKLAMA
 
UŻYTKOWNIK: grami
avatar

O mnie
W serwisie od:
31.03.2009
Dodaj do znajomych

 
INNE OD grami
 
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW
21.09.2009 10:24:34
02.06.2009 19:31:08
09.06.2009 18:03:13
27.04.2009 18:23:22
 
zobacz więcej
 
Społeczność Witamy w serwisie Pino.pl. Nasz serwis to

nowoczesny portal społecznościowy

w pełni tworzony przez naszych Użytkowników. Dołącz do naszej społeczności. Poznaj świetnych ludzi, kontaktuj się z nimi, baw się rozwiązując quizy, graj w gry, twórz własne blogi, pokazuj swoje zdjęcia i video. Pino.pl to serwis społecznościowy dla wszystkich tych, którzy chcą świetnie się bawić, korzystać z wielu możliwości i poznać coś nowego. Społeczność, rozrywka, fun, ludzie i zabawa. Zarejestruj się i dołącz do nas.
Pino
Reklama
O Pino
Polityka prywatności
Pomoc
Regulamin
Blog
Reklamacje
Kontakt
Polecane strony
Darmowy hosting
Playa.PL - najlepsze gry
Filmiki
Miłość
Prezentacje